Z drugiej strony Djurdjevic miał też powody do zadowolenia, bo jego podopieczni od pierwszej minuty zdominowali rywali i byli stroną atakującą. Przewagę gospodarzy golem udokumentował Leiva. Hiszpan dostał podanie w polu karnym, oszukał jednego z obrońców, uderzył, piłka odbiła się jeszcze od jednego z rywali i wpadła do siatki.

Reklama

Gol nie zmienił obrazu gry. Śląsk podchodził pressingiem zagęszczał środek pola i nadal był zdecydowanie groźniejszy. Górnik nie tylko miał problem z wypracowaniem sytuacji bramkowej, ale z przedarciem się pod pole wrocławian. Goście zagrozili bramce Rafała Leszczyńskiego, który w wyjściowym składzie zastąpił Michała Szromnika, dopiero po blisko 20 minutach gry. Lukas Podolski zdecydował się na indywidualną akcję, ale trafił w środek bramki.

Kilkanaście sekund późnej zabrzanie popełnili błąd w wyprowadzaniu spod własnego pola karnego piłki, która trafiła pod nogi Erika Exposito. Hiszpan jeszcze podciągnął kilkanaście metrów, uderzył płasko i było 2:0.

Kolejne fragmenty meczu były już bardziej wyrównane. Akcji pod bramkami nie było wiele, a gra toczyła się głównie w środkowej strefie. Ciekawsze były roszady trenera Djurdjevica, który musiał zastąpić dwóch wyróżniających się zawodników, a na ławce na dziewięciu piłkarzy miał pięciu młodzieżowców i bramkarza.

Goście po zmianie stron mocno zaatakowali i szybko zmniejszyli straty. Po rzucie rożnym w zamieszaniu w polu karnym na murawę padł wprowadzony w przerwie Jean Mvondo. Sędzia Szymon Marciniak uznał, że zawodnik Górnika był faulowany i wskazał na jedenasty metr. Rzut karny na gola zamienił pewnym strzałem Szymon Włodarczyk.

Wydało się, że po takim początku przyjezdni jeszcze mocniej zaatakują, ale nic takiego się nie stało. W kolejnych fragmentach posiadali optyczną przewagę, ale mieli duże problemy z wypracowaniem sobie sytuacji bramkowej. Świetną okazję miał Włodarczyk po ładnym podaniu Podolskiego, ale Leszczyński zdołał wybić piłkę. I to było wszystko.

Śląsk natomiast w dalszym ciągu zagęszczał pole gry, czekał na rywala na swojej połowie i czekał na szanse na kontratak. Długo nic z tego nie wynikało, ale wrocławianom to nie przeszkadzało, bo prowadzili. W doliczonym czasie gry do jednej z takich akcji podłączył się Bejger, dostał piłkę w polu karnym i płaskim strzałem trafił do siatki. Ten gol definitywne „zamknął mecz”.

Górnik jeszcze próbował szybko wznowić grę, zaatakować, ale ponownie nadział się na kontrę, którą tym razem skutecznie wykończył Patrick Olsen. Tym sposobem zabrzanie wyjechali z Wrocławia nie tylko bez punktów, ale z bagażem aż czterech goli.

Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 4:1 (2:0)

Bramki: 1:0 Nahuel Leiva (11), 2:0 Erik Exposito (21), 2:1 Szymon Włodarczyk (55-karny), 3:1 Łukasz Bejger (90+2), 4:1 Patrick Olsen (90+4)

Żółta kartka – Śląsk Wrocław: Patrick Olsen, Petr Schwarz; Górnik Zabrze: Lukas Podolski, Jean Mvondo

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)

Widzów: 7 506

Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński – Konrad Poprawa, Diogo Verdasca, Daniel Gretarsson - Łukasz Bejger, Patrick Olsen, Nahuel Leiva (38. Javier Hyjek), Victor Garcia - John Yeboah (90+3. Karol Borys), Erik Exposito, Dennis Jastrzębski (28. Petr Schwarz)

Górnik Zabrze: Kevin Broll - Kryspin Szcześniak (64. Aleksander Paluszek), Emil Bergstrom, Richard Jensen - Kanji Okunuki, Blaz Vrhovec (71. Daniel Pacheco), Robert Dadok (76. Paweł Olkowski), Erik Janza – Jonatan Kotzke (46. Jean Mvondo), Lukas Podolski, Piotr Krawczyk (46. Szymon Włodarczyk)











Autor: Mariusz Wiśniewski