Legia Warszawa - Widzew Łódź 2:2 (1:0).
Bramki: 1:0 Paweł Wszołek (18-głową), 1:1 Kristoffer Hansen (70-głową), 2:1 Marek Hanousek (77-samobójcza), 2:2 Bartłomiej Pawłowski (84-wolny).
Żółta kartka - Legia Warszawa: Yuri Ribeiro, Patryk Sokołowski, Filip Mladenovic. Widzew Łódź: Jordi Sanchez, Łukasz Zjawiński.
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów: 27 522.
To nie jest mecz jak każdy inny, nie ma co udawać. Każdy marzy, żeby w nim uczestniczyć - mówił dzień przez ligowym klasykiem trener Widzewa Janusz Niedźwiedź.
Oba zespoły jako jedyne reprezentowały Polskę w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Widzew awansował do niej w 1996 roku, a Legia - rok wcześniej oraz w 2016 roku.
To również jedyni polscy półfinaliści Pucharu Europy (poprzednika Ligi Mistrzów). Legia dokonała tego w 1970, zaś Widzew w 1983 roku.
Szczyt popularności tego klasyku przypada na lata 80. i 90
Szczyt popularności tego klasyku przypada na lata 80. i 90., gdy często decydował o mistrzostwie kraju. W latach 2004-06, 2008-10 i 2014-22 nie występował w ekstraklasie. Po latach tułaczki łodzian po niższych ligach zaczął się jednak nowy rozdział tej rywalizacji.
W rundzie jesiennej Widzew przegrał u siebie 1:2, ale od tego czasu spisywał się bardzo dobrze i w tabeli zajmuje czwarte miejsce. W tej rundzie nie doznał porażki, podobnie jak Legia.
Atmosferę piątkowego meczu, na który sprzedano komplet biletów, czuć było już daleko przed stadionem. Starsi kibice mogli sobie przypomnieć dawne czasy, a młodsi - przekonać się, dlaczego o tym klasyku mówi cała Polska.
Legioniści wystąpili bez pauzującego za kartki Bartosza Slisza i kontuzjowanego bramkarza Kacpra Tobiasza.
Wysoka lokata Widzewa w tabeli to nie przypadek
Przebieg meczu potwierdził, że wysoka lokata Widzewa w tabeli to nie przypadek. Łodzianie nie przestraszyli się wicelidera i od początku ruszyli do ataków. Szybko stworzyli świetną okazję - Bartłomiej Pawłowski popisał się efektownym dryblingiem, wpadł w pole karne, ale minimalnie przestrzelił.
Legia jakby czekała na sposobność. I gdy zaatakowała, to od razu skutecznie. W 18. minucie po dośrodkowaniu Bartosza Kapustki skutecznym uderzeniem głową popisał się Paweł Wszołek.
Do końca pierwszej połowy bramki już nie padły, ale oba zespoły grały ofensywnie i kibice nie mogli się nudzić.
Wśród legionistów bliski podwyższenia wyniku był Maik Nawrocki.
Natomiast w 40. minucie dwie świetne okazje miał Widzew, dopingowy przez wypełniony po brzegi sektor fanów gości (prawie dwa tysiące).
Najpierw strzał z daleka Pawłowskiego świetnie obronił Dominik Hładun, a wkrótce potem po uderzeniu głową Hiszpana Jordiego Sancheza piłka przeleciała tuż nad poprzeczką.
Druga połowa zaczęła się od groźniejszych ataków gospodarzy. Blisko powodzenia był Kapustka, który wpadł na pole karne, ale słowacki bramkarz Widzewa Henrich Ravas nie dał się pokonać.
Mecz cały czas był "otwarty", akcje przenosiły się z jednego na drugie pole karne. Gorąco było też na trybunach, gdzie kibice odwiecznych rywali tradycyjnie nie szczędzili sobie złośliwych przyśpiewek.
W 70. minucie Widzew dopiął swego - wyrównującego gola głową uzyskał wprowadzony chwilę wcześniej Kristoffer Hansen.
Norweski piłkarz miał być zimą wypożyczony do innego klubu, ale - na szczęście dla gości - pozostał w Łodzi. W poprzedniej kolejce też strzelił gola, w wygranym 1:0 meczu ze Śląskiem Wrocław.
Strata bramki ożywiła gospodarzy
Strata bramki ożywiła gospodarzy, którzy w 77. minucie znów prowadzili. Tym razem samobójcze trafienie zaliczył czeski pomocnik Widzewa Marek Hanousek, choć swoją chwilę radości miał Igor Strzałek, bo jemu początkowo spiker zapisał bramkę.
Koniec emocji? Przeciwnie. Widzew ruszył i w 84. minucie było już 2:2. Gola uderzeniem z rzutu wolnego strzelił Pawłowski.
W doliczonym czasie obie drużyny miały jeszcze dogodne sytuacje. W 90+3. minucie Hansen był sam na sam z bramkarzem Legii, lecz nie zdołał pokonać Hładuna (chyba lepszym pomysłem byłoby podanie do kolegów).
Ostatecznie ten bardzo ciekawy i emocjonujący mecz - jak na klasyk przystało - zakończył się remisem.
Fani Widzewa podziękowali swoim piłkarzom po ostatnim gwizdku za walkę.
Łodzianie czekają na zwycięstwo nad Legią w oficjalnym meczu 23 lata, a na Łazienkowskiej - 26. Nie wygrali z warszawską drużyną 23 kolejnych spotkań (20 w lidze i trzech w Pucharze Polski). Z drugiej strony - po raz pierwszy w XXI wieku nie przegrali na Łazienkowskiej.