Gikiewicz ze Śląskiem rozstał się w nie najlepszej atmosferze. W ubiegłą sobotę po 10 latach wrócił na stadion we Wrocławiu, by bronić bramki Widzewa. 36-latek nie będzie dobrze wspominał wizyty w stolicy Dolnego Śląska. Jego drużyna przegrała 1:2, a on sam często był wyzywany przez miejscowych kibiców.
Gikiewicz ma 12-letni zakaz wypowiadania się o Śląsku
Bramkarz nie ma o to wielkich pretensji, bo według zdaniem wie fani Śląska nie znają prawdy na temat kulisów jego rozstania z wrocławskim klubem.
On sam na razie jeszcze nie może ich zdradzić, bo cały czas obowiązuje go 12-letni zakaz wypowiadania się na temat byłego pracodawcy. Jak powiem, co prezes Żelem i Śląsk mi zrobili, to wtedy okaże się, że to ja jestem pokrzywdzony, a nie Śląsk. Mało kto wie, że ten zakaz mój wypowiadania się jeszcze obowiązuje, więc to nie jest tak, że mam coś do stracenia, tylko Śląsk - podkreślił w wywiadzie dla portalu slasknet.com.
Nie chcę nazywać tych paru osób na trybunach idiotami, ale ich zachowanie było średnie. (...) Zdobyłem z tym klubem mistrzostwo i Superpuchar Polski, grałem w eliminacjach do Ligi Mistrzów i nie jest miło słyszeć, że zamiast skandowania mojego nazwiska mnie wyzywają. Jestem piłkarzem i nie na jednym stadionie to słyszałem, ale miłe to nie było. Jak przyjdzie odpowiedni czas, to będę mógł kilka osób 'pogrzebać'. Radzę lekką powściągliwość, bo może być grubo - ostrzega Gikiewicz.