Słabo wyglądała nasza gra. Jest kłopot, gdyż liczyliśmy, iż ze Słowacją wygramy. Tymczasem straciliśmy pierwszą bramkę po błędach dwóch naszych zawodników w dosyć dziwny sposób. Było trochę emocji jak wyrównaliśmy w 34. sekundzie drugiej połowy - powiedział PAP wielokrotny reprezentant Polski, najlepszy w historii piłkarz Stali Mielec.
Przyznał, że czuł obawy o losy spotkania, gdy pierwszą żółtą kartkę otrzymał Grzegorz Krychowiak. Przypomniał, że zawodnik ten gra na pograniczu faulu. Zdaniem króla strzelców mistrzostw świata z 1974 r. powinien na to zareagować selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa i zdjąć tego gracza boiska. Tymczasem w 62. min Krychowiak zobaczył drugie "żółtko" i musiał opuścić plac gry.
Potem straciliśmy drugą bramkę. Trzeba też zwrócić uwagę, jak mało strzałów oddaliśmy w światło bramki, nawet w okresach gdy mieliśmy przewagę. Poza tym Słowacy w końcówce meczu mądrze się bronili. Widać było, że ze spokojem czekali na końcowy gwizdek - zauważył Lato.
Przypomniał, że teraz czeka biało-czerwonych pojedynek z Hiszpanią na terenie rywala, a potem ewentualnie „mecz o wszystko” ze Szwecją. Ta ostatnia drużyna "nie leży" nam specjalnie - zauważył Lato, który zdobył zwycięską bramkę w wygranym przez Polskę spotkaniu z drużyną "Trzech Koron" w drugiej fazie mistrzostwa świata 1974.