Po porażce 1:2 ze Słowacją szanse biało-czerwonych w starciu z Hiszpanami oceniano bardzo nisko. Podopieczni Paulo Sousy na stadionie w Sewilli zaprezentowali się z dużo lepszej strony i przedłużyli swoje szanse na awans do fazy pucharowej.
Zdaniem Koźmińskiego był to mecz, w którym trzeba było mądrze się bronić, żeby wyrwać punkt.
Drużyna pokazała charakter, wolę walki. Do tego doszła umiejętna gra, wykorzystanie naszych atutów. Uzyskaliśmy wynik, który poszedł w świat i był absolutnie zasłużony. Oczywiście Hiszpanie dłużej utrzymywali się przy piłce, były momenty, że prowadzili grę, ale niczego innego nie można się było spodziewać. Oni z każdym rywalem by tak grali. Na szczęście niewiele z tego konkretnego wychodziło – zauważył.
Koźmiński zwrócił uwagę, że gdyby policzyć dobre okazje bramkowe, to ich liczba była zbliżona po obu stronach.
Owszem, oni mieli rzut karny, według mnie kontrowersyjny, choć, jak się ogląda powtórki to ten "stempel" na nogę Hiszpana był. Na trybunach nikt za bardzo nie widział, co się stało. Do tego doszła znakomita interwencja Wojciecha Szczęsnego, gdy zablokował Alvaro Moratę w końcówce. My za to mieliśmy groźny strzał Mateusza Klicha, okazję Roberta Lewandowskiego, po strzale w słupek Karola Świderskiego. On też miał wcześniej swoją szansę. Szkoda, że próbował atakować piłkę nogą, a nie głową – wyliczył.
Srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Barcelonie chwalił zespół także za zachowanie rozsądku po straconej bramce.
W tej sytuacji można się było lepiej zachować. Mam tu na myśli przed wszystkim zablokowanie dośrodkowania, trzeba było jakoś przeciąć tę piłkę. Na szczęście drużyna nie spanikowała, dalej konsekwentnie realizowała założenia taktyczne i doprowadziła do wyrównania– przeanalizował.
Zdaniem Koźmińskiego wybór Świderskiego do podstawowego składu był trafioną decyzją.
Nasza drużyna musiała w fazie defensywnej zaangażować wszystkich zawodników. Zarówno Lewandowski, jak i Świderski wypełnili te zadania bardzo dobrze. W takich meczach, jak nie włoży się 110 procent umiejętności, zacięcia i woli walki, to trudno coś osiągnąć – nie miał wątpliwości.
Polscy kibice wreszcie doczekali się znakomitego występu na wielkim turnieju Lewandowskiego. Koźmiński przyznał, że po meczu ze Słowacją krytyka - zarówno pod adresem całej drużyny, jak i poszczególnych zawodników - była zasłużona.
Inna sprawa, to skala tej krytyki. Natomiast jeśli chodzi o sobotnie spotkanie, to trzeba podkreślić piękną bramkę Roberta. Jego kunszt widać było dopiero w powtórkach. Stał między dwoma obrońcami, jednego umiejętnie przepchnął, wyskoczył i posłał piłkę głową w boczną siatkę. To był gol w stylu klasowego środkowego napastnika – ocenił.
Koźmiński apeluje jednak o zachowanie umiaru w ocenach.
Jak po meczu ze Słowacją był płacz i mówienie o dramacie, katastrofie, to tak samo dzisiaj nie można wpadać w zbyt wielką euforię. To było fajne spotkanie, które zapamiętamy, które przejdzie do historii polskiej piłki, ale dopiero zwycięstwo ze Szwedami zweryfikuje wartość tego remisu z Hiszpanią – stwierdził.
W środowym spotkaniu w Sankt Petersburgu biało-czerwoni, aby zapewnić sobie awans muszą odnieść zwycięstwo. Zdaniem Koźmińskiego mecz ten będzie miał inny charakter, bo rywal prezentuje inną klasę i styl.
Tylko oczekiwania, z którymi drużyna musi sobie poradzić, będą takie same. Chcemy wyjść z grupy, bo cała Polska na to czeka. Trzeba zagrać mądrze, umiejętnie balansować pomiędzy obroną i ofensywą. Głowa do góry! – podsumował.