Broendby Kopenhaga – Pogoń Szczecin 4:0 (2:0).

Bramki: Simon Hedlund (17-karny, 34), Mathias Kvistgaarden (52), Marko Divkovic (62).

Żółte kartki - Pogoń: Kamil Drygas, Kamil Grosicki, Sebastian Kowalczyk.

Sędzia: Alexandre Boucaut (Belgia).

Reklama

Broendby: Mads Hermansen – Sebastian Sebulonsen (75. Henrik Heggheim), Sigurd Rosted, Kevin Tshiembe, Blas Riveros – Anis Ben Slimane (60. Joe Bell), Oscar Schwartau (46. Marko Divkovic), Josip Radosevic (75. Mathias Greve), Christian Cappis - Simon Hedlund (75. Peter Bjur), Matthias Kvistgaarden

Reklama

Pogoń: Dante Stipica - Jakub Bartkowski, Benedikt Zech, Mariusz Malec, Luis Mata (60. Michał Kucharczyk) – Damian Dąbrowski, Kamil Drygas (46. Wahan Biczachczjan) - Kamil Grosicki (72. Mariusz Fornalczyk), Sebastian Kowalczyk (82. Kacper Smoliński), Jean Carlos Silva - Luka Zahovic (60. Pontus Almqvist)

Można być zespołem odważniejszym, kreującym grę, częściej będącym przy piłce i przegrać w katastrofalnych rozmiarach 0:4. Taką porażkę poniosła Pogoń w rewanżowym meczu drugiej rundy kwalifikacji Ligi Konferencji Europy z Brondby Kopenhaga. Duńczycy awansowali do kolejnej fazy rozgrywek. Pogoń na ten sezon żegna się z europejskimi boiskami.

Po słabej drugiej połowie meczu w Szczecinie i fatalnym występie ligowym u siebie, przegranym 1:3 z FC Nodrsjelland, trener Broendby Niels Frederiksen postawił na zmiany. Z podstawowego składu, jaki zagrał w Szczecinie wypadło aż trzech graczy. Wśród nich był Marko Divkovic, który w pierwszej części pierwszego meczu wiele razy zagroził bramce Portowców.

Reklama

Trener Pogoni Jens Gustafsson, twierdzący, że ma drużynę gotową na trudy grania co trzy dni, wystawił ten sam skład, jaki zagrał od pierwszych minut w Szczecinie. Na ławce pozostali nawet mogący już grać Konstantinos Triantafyllopoulos oraz Michał Kucharczyk.

Portowcy zgoła inaczej niż pierwszy mecz rozpoczęli rewanżowe spotkanie. To oni przejęli inicjatywę. Grali wysokim pressingiem. Starali się tworzyć sytuacje podbramkowe. Szczególnie aktywna była lewa strona, na której brylował Kamil Grosicki. To po jego podaniu bliski dojścia do piłki był Kamil Drygas, ale został zablokowany. Chwilę później „Grosik” dogrywał do Luki Zahovica. Tym razem Słoweniec był na minimalnym spalonym.

Portowcy prowadzili grę, ale pierwsi stracili gola. Po błędzie Dantego Stipicy, ratujący sytuację Benedikt Zech faulował Simona Hedlunda, który chwilę później wykorzystał jedenastkę.

Zaraz potem Jean Carlos Silva w świetnej sytuacji trafił w poprzeczkę, a potem strzał Sebastiana Kowalczyka obronił Mads Hermansen.I znowu, gdy się wydawało, że Pogoń przejęła inicjatywę, gola zdobyli Duńczycy. Tym razem kuriozalny błąd popełnił Luis Mata, który z lewego skrzydła dograł piłkę... napastnikowi rywali Simonowi Hedlundowi, a ten w sytuacji sam na sam po raz drugi pokonał Stipicę.

W odpowiedzi Grosicki potężnym strzałem celował pod poprzeczkę Broendby, ale Mads Hermansen wybił piłkę na róg. W końcówce pierwszej połowy gospodarze desperacko bronili swojej bramki. Pogoń miała cztery rzuty rożne z rzędu, ale nie potrafiła zamienić ich na kontaktowego gola.

Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Pogoń ciągle była aktywna, ale gospodarze szybko podwyższyli prowadzenie. Reprezentant USA Christian Cappis prostopadle zagrał do Matthiasa Kvistgaardena. Ten drugi wprawdzie był zdecydowanie na pozycji spalonej, ale sędzia akcję puścił, a Kvistgaarden trzeci raz trafił do siatki.

Chwilę później belgijski sędzia zignorował zagranie ręką jednego z graczy gospodarzy we własnym polu karnym. Mogło być 2:1, a było 3:0 dla Duńczyków. Na dodatek kilka minut później wprowadzony po przerwie Marko Divkovic po raz czwarty pokonał Stipicę i stało się jasne, że polski zespół nie zagra już w dalszej fazie europejskich pucharów.