Marek Papszun (trener Rakowa): "Chciałbym podziękować drużynie, sztabowi za te emocje i przygodę pucharową, która niestety się dla nas skończyła. Zrobiliśmy bardzo dużo, aby wygrać tę rywalizację. Myślę, że godnie reprezentowaliśmy Częstochowę i Polskę. Nabraliśmy doświadczenia nie tylko jako drużyna, ale i jako klub. Zobaczyliśmy jak to wygląda na dobrym poziomie. Można mieć nadzieję, że zostanie to wykorzystane w przyszłości. Boli mnie, że mieliśmy tak dużo sytuacji, a zdobyliśmy tylko dwie bramki w dwumeczu. Tak po ludzku szkoda mi chłopaków. Zabrakło nam szczęścia, bo dostaliśmy bramkę w ostatniej minucie dogrywki, gdy rywale już nawet nie próbowali atakować. Gdybyśmy zdobyli pierwsi bramkę, to ten mecz miałby inne oblicze. Przeciwnik był skuteczniejszy. Musimy teraz wrócić do zmagać ligowych. Dużo nas kosztowało, aby przeciwstawić się Slavii. To największy ból, jaki przeżyłem jako trener. To był strzał w serce".
Jindrich Trpisovsky (trener Slavii Praga): "Ten mecz był skomplikowany, zwłaszcza, że zaczęliśmy z deficytem, bo w Częstochowie przegraliśmy 1:2. Raków grał defensywnie, taki styl ma we krwi. Trudno się było dostać w ich pole karne. W pierwszych trzydziestu minutach nie było zbyt wielu okazji, za to była sytuacja Iviego Lopeza. To był dla nas bardzo stresujący moment. W drugiej połowie przejęliśmy ten mecz we własne ręce. Mieliśmy dużo okazji i jedna z nich została wykorzystana. Potem było jeszcze kilka okazji. Bramkarz zatrzymał kilka strzałów, kilka była niecelnych. Nie chcieliśmy kończyć tego meczu rzutami karnymi i to nam się udało. Fantastyczni kibice dodali nam energii. To była bitwa.
- Ivi Lopez to wyjątkowy, genialny zawodnik. Nie pamiętam, abyśmy w ostatnich czasach mieli do czynienia z tak silną, ofensywną osobowością. Raków zasłużył na komplementy. Mówiliśmy sobie w szatni z zawodnikami, że nie chcielibyśmy z nimi znowu grać".