Mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor – taki scenariusz mistrzostw świata kibice znają doskonale. Przez lata urósł do miana gorzkiego dowcipu, powtarzanego niemal przy każdej dyskusji o stanie polskiego futbolu.

Reklama

Przed mundialem 2002 w Korei Południowej i Japonii oczekiwania – po 16 latach przerwy w MŚ - były ogromne, tymczasem emocje skończyły się już po dwóch meczach. Porażki 0:2 z Koreańczykami i 0:4 z Portugalczykami oznaczały koniec szans. Wygrany 3:1 w przemeblowanym składzie mecz z USA nie miał większego znaczenia – Polacy wracali do domu, Amerykanie grali dalej.

Piłkarzom zaczęto wypominać zbytnie skupianie się na reklamach przed turniejem, a selekcjoner Jerzy Engel przypłacił występ na boiskach Azji zakończeniem pracy z kadrą.

Cztery lata później w Niemczech wszystko było niemal identyczne. Jeszcze kilka dni przed mundialem podopieczni Pawła Janasa pokonali towarzysko w Wolfsburgu silną Chorwację 1:0, a już niewiele ponad dwa tygodnie później spakowani opuszczali Niemcy. Najpierw porażka 0:2 z teoretycznie słabszym Ekwadorem, następnie – mimo świetnej postawy w bramce Artura Boruca - 0:1 z gospodarzami.

Reklama

Na marne pocieszenie pozostała wygrana 2:1 z Kostaryką - po dwóch golach powołanego w ostatniej chwili obrońcy Bartosza Bosackiego. Wkrótce potem Janas podzielił los Engela.

Na mundialu w Rosji miało być inaczej, a optymizm kibiców tym razem wynikał z udanych mistrzostw Europy 2016 we Francji, gdy biało-czerwoni nie przegrali w regulaminowym czasie żadnego meczu i dotarli do ćwierćfinału.

Tyle tylko, że to było dwa lata temu. Od tamtej pory piłkarze Adama Nawałki nie grali o punkty z żadnym naprawdę znaczącym przeciwnikiem (losowana z pierwszego koszyka eliminacji Rumunia przeżywa spory kryzys). A kiedy doszło do wyjazdowej konfrontacji z bardzo solidną, choć przecież nie jakąś nieosiągalną dla rywali Danią, przydarzyła się całkowicie zasłużona porażka 0:4.

Reklama

Po wygranych eliminacjach zaczęły się towarzyskie potyczki, z których trudno wyciągać wnioski, skoro często skład był eksperymentalny – Polaków i rywali. Zresztą nawet w tych meczach nie było zachwytów, biało-czerwoni m.in. przegrali z Meksykiem i Nigerią po 0:1.

Pierwsza połowa meczu z Chile (2:2) i spotkanie z Litwą (4:0) tuż przed wylotem do Rosji wlały jednak w serca kibiców sporo optymizmu, rosnącego po kolejnych wypowiedziach ze sztabu kadry.

„Jestem pewien, że optymalnie przygotowaliśmy się do tego pierwszego meczu” – powiedział dzień przez starciem z Senegalczykami trener Nawałka. Jak jednak dodał, wszystko zweryfikuje boisko.

No i zweryfikowało. Biało-czerwoni rozpoczęli w ofensywnym ustawieniu, z dwoma napastnikami i tylko jednym defensywnym pomocnikiem (Grzegorzem Krychowiakiem). Taka taktyka chyba bardziej zaskoczyła samych Polaków, bo Senegalczykom idealnie pasowała. Bez problemów odcięli Roberta Lewandowskiego i zbyt często mylącego się Arkadiusza Milika od podań, zmuszając ich do cofania się po piłkę.

Dzięki ruchliwości, wybieganiu i świetnym warunkom fizycznym rywale z Afryki przejęli inicjatywę w środku boiska, co z kolei pozwalało im na szybkie podania do błyskotliwych skrzydłowych. A tamci skutecznie wywierali presję na polską defensywę, osłabioną brakiem kontuzjowanego Kamila Glika.

Mylili się ci, którzy do tej pory stanowili absolutną gwarancję jakości – Łukasz Piszczek i zgłaszający kłopoty zdrowotne Jakub Błaszczykowski.

„Podania, którymi staraliśmy się omijać linie Senegalczyków, pozwalały im na kontrataki. To agresywna, silna drużyna. Wiadomo, że jak się przegrywa 0:1, trzeba coś więcej robić, grać wymuszone podania, narażając się na kontry. Niestety, tak się to ułożyło” – powiedział po meczu Thiago Cionek, którego pechowa interwencja dała rywalom pierwszego gola.

Po porażce 1:2 w Moskwie niemal wszyscy przepytywani piłkarze zapewniali, że podniosą się i mecz 24 czerwca z Kolumbią będzie wyglądał inaczej.

„Na pewno po tym ciosie będziemy w niedzielę zdecydowanie mocniejsi” – zapewnił Kamil Grosicki.

W jego opinii w Kazaniu biało-czerwonym może być nieco łatwiej.

„Kolumbia będzie grała atakiem pozycyjnym. My mimo wszystko lubimy, jak rywale tak grają, ponieważ po odbiorze piłki potrafimy szybko kontratakować. Ale przede wszystkim trzeba oczyścić głowy po Senegalu i wziąć się do roboty. Musimy sobie podpowiadać na boisku. Każdy, tak jak w eliminacjach, musi być liderem tego zespołu” – dodał.

Dobra informacja dla polskich kibiców jest taka, że nie zdarzyło się jeszcze, aby drużyna Nawałki zagrała dwa kolejne słabe mecze o punkty. Gorsza - że po pamiętnej klęsce w Kopenhadze trzy dni później kadra grała z Kazachstanem (3:0). A rywali tej klasy na mundialu w Rosji nie ma...

Z Moskwy – Maciej Białek (PAP)

bia/ kali/