W sobotę Lewandowskiego w trafianiu do siatki wyręczył Thiago i Mats Hummels. Obie bramki padły po strzałach głową. "Lewy" na koncie ma na razie zaledwie siedem goli i jest trzeci w zestawieniu najlepszych strzelców sezonu. Przegrywa z Pierre-Emerickiem Aubameyangiem (13) i Anthonym Modeste (12).

Reklama

Bayern jest drugi w tabeli i po dwóch porażkach (z Borussią Dortmund w Bundeslidze 0:1 i FK Rostów w Lidze Mistrzów 2:3) potrzebował znowu zwycięstwa. Pod wodzą Carlo Ancelottiego wyraźnie drużyna zaczęła tracić dużo więcej goli. Nie prezentuje się także najlepiej w ataku. W sobotę miała sporo szczęścia, bo Bayer nie był bez szans i często zagrażał Manuelowi Neuerowi. W ostatniej minucie jeszcze Hakan Calhanoglu miał szansę, by doprowadzić do wyrównania z rzutu wolnego, ale strzelił prosto w bramkarza. Zresztą to on był także autorem pierwszego trafienia "Aptekarzy" w 35. minucie. Z kolei w 83. minucie sędzia nie zauważył zagrania ręką Javiego Martineza i nie podyktował rzutu karnego dla Bayeru.

Z 13. gola cieszył się w sobotę wprawdzie Aubameyang, ale nie miał wsparcia w kolegach i ostatecznie z Frankfurtu drużyna Thomasa Tuchela wraca bez punktów.

Gabończyk wpisał się na listę strzelców w 77. minucie, wyrównując na 1:1, i jest liderem klasyfikacji strzelców. Tuż po przerwie prowadzenie dla gospodarzy uzyskał Węgier Szabolcs Huszti, a dwie minuty po trafieniu Aubameyanga gola na wagę zwycięstwa zdobył dla Eintrachtu reprezentant Szwajcarii Haris Seferovic.

Reklama

Dortmundczycy, rywale Legii Warszawa w Lidze Mistrzów, w barwach których cały mecz rozegrał Łukasz Piszczek, byli niepokonani w pięciu poprzednich kolejkach. Podobnie jak drużyna z Frankfurtu, która w sobotę przedłużyła passę do sześciu spotkań i z dorobkiem 24 pkt awansowała na trzecią pozycję.

Z tyloma błędami i takim podejściem do meczu nie można wygrać na wyjeździe. Braki było widać w technice, taktyce i mentalności. To jest zasłużona porażka. Jak zobaczyłem, z jakim nastawieniem piłkarze wyszli z szatni, wiedziałem, że będzie bardzo trudno. To zaczęło się już w tygodniu. A dzisiaj było widoczne od pierwszej do ostatniej minuty - podkreślił wściekły trener wicemistrzów Niemiec z Dortmundu Tuchel.

Liderem z 30 pkt pozostaje niepokonana ekipa RB Lipsk. W piątek odniosła siódme z rzędu zwycięstwo, pokonując na wyjeździe innego beniaminka - SC Freiburg 4:1. Dwie bramki dla gości zdobył Timo Werner, a po jednej Gwinejczyk Naby Keita i Austriak Marcel Sabitzer. Freiburg, który w obecnym sezonie nie zanotował żadnego remisu, odpowiedział tylko trafieniem Floriana Niederlechnera (w 15. minucie na 1:1).

Świetnie rozpoczęliśmy ten pojedynek i po strzeleniu bramki zatankowaliśmy cały bak pewności siebie. A potem jak doszło do wyrównania zachowaliśmy zimną krew. Właśnie w tym momencie byłem najbardziej dumny ze swoich podopiecznych. Kolejne szanse na bramki wypracowaliśmy sobie bardzo sprytnie - powiedział szkoleniowiec lidera Austriak Ralph Hasenhuettl.

Najlepszym strzelcem zespołu jest Werner, który po raz trzeci w tym sezonie zdobył dwie bramki w jednym meczu. 20-letni napastnik RB Lipsk uważa, że tak wysokie miejsce w tabeli nie jest wcale przypadkowe.

W każdym spotkaniu dajemy z siebie wszystko. Nie ma piłkarza, który nie schodzi z murawy wykończony, ale i zadowolony. Zdajemy sobie sprawę, że jeśli nasze zaangażowanie spadnie chociażby o jeden procent, przestaniemy wygrywać. Dlatego każdy kolejny pojedynek traktujemy tak, jakby był decydującym - podkreślił.

Na dobre w czołówce zagościły FC Koeln i Hoffenheim, które zgromadziły po 22 pkt. Pierwszy z tych zespołów, z Pawłem Olkowskim wśród rezerwowych, zremisował na własnym stadionie z FC Augsburg 0:0, a drugi wywiózł jeden punkt z Moenchengladbach remisując z Borussią 1:1. Całe spotkanie w drugiej drużynie, która nie doznała porażki w tym sezonie, rozegrał Eugen Polanski.

Z powodu urazu kolana na boisku nie pojawił się w sobotę Jakub Błaszczykowski, a jego VfL Wolfsburg zremisował 1:1 na wyjeździe z przedostatnim w tabeli Ingolstadt 1:1. "Wilki" z 10 pkt plasują się na 14. pozycji.

Tabelę nadal zamyka Hamburger SV, który zremisował z Werderem Brema 2:2, i wciąż czeka na pierwszą wygraną w bieżących rozgrywkach.