Polacy mierzyli się ze Słoweńcami w czterech ostatnich edycjach ME i za każdym razem górą byli rywale. Wygrali oni w ćwierćfinale w 2015 roku, dwa lata później w barażu o "ósemkę" oraz w półfinale 2019 i 2021. Jeszcze przed sobotnim meczem w katowickim Spodku niektórzy zwracali uwagę na złą passę biało-czerwonych w pojedynkach z tym przeciwnikiem.
Ja w żadne klątwy ani inne pierdoły nie wierzę. Teraz rywale wygrali, za dwa miesiące czy za rok będziemy z nimi grać i będziecie mówić o klątwie, a ich pokonamy. Z wszystkimi zespołami na świecie wygrywaliśmy i przegrywaliśmy. Ja w żadne klątwy nie wierzę - powtórzył w rozmowie z dziennikarzami Bieniek.
W drugiej odsłonie mistrzowie świata, którzy zapisali na swoim koncie pierwszą partię, zmarnowali sześć setboli i przegrali 30:32.
Mieliśmy swoje szanse, których nie wykorzystaliśmy. Po tym secie Słoweńcy wrócili do gry i zaczęli grać dużo lepiej, a nam było dużo ciężej - analizował środkowy PGE Skry Bełchatów.
Zapewnił jednak, że on i jego koledzy nie stracili wówczas motywacji do dalszej walki.
Myślę, że nie trzeba się mobilizować w półfinale ME. Sama ranga meczu jest wystarczająco mobilizująca. To był ważny moment. Staraliśmy się zrobić wszystko tak, jak najlepiej potrafiliśmy. Czegoś minimalnie zabrakło. Szkoda, jutro jest kolejny dzień. Chcemy zakończyć ten turniej i całe to lato zwycięstwem. Żebyśmy nie wracali z tej imprezy z medalem z buraka (z czwartym miejscem - PAP). Zawsze lepiej medal mieć niż nie mieć - skwitował.
Jeszcze bardziej zacięty niż drugi był set numer cztery, w którym Polacy byli trzy razy o punkt od doprowadzenia do tie-breaka, ale ostatecznie to Słoweńcy wykorzystali 10. meczbola i zwyciężyli 37:35. W końcówce doszło do trzech challenge'ów, które trwały bardzo długo.
Pierwszy raz widziałem sędziego, który prowadził dzisiejszy mecz. Przy challenge'u czekamy i czekamy. Można byłoby to naprawdę lepiej zrobić. Szybciej i lepiej, a nie stoimy po jednej akcji przez pięć minut "stygniemy" i potem mamy znów od razu grać. Wiadomo, przegraliśmy sportowo, ale powinno się to zmienić - ocenił Bieniek.
Przy pytaniu, czy Słoweńcy czymś zaskoczyli jego i jego kolegów z reprezentacji odparł, że biało-czerwoni spodziewali się bardzo dobrej gry rywali i tego, że spotkania nie rozstrzygną szybko na swoją korzyść w trzech setach.
Wiedzieliśmy, że nawet jak im jedna partia nie wyjdzie, to na kolejną wyjdą i będą walczyć - dodał.
W niedzielę w meczu o brąz Polacy zagrają z broniącymi tytułu Serbami lub Włochami, którzy obecnie walczą między sobą o awans do finału.