Na trzeci i ostatni eliminacyjny turniej Ligi Narodów w Gdańsku trener Nikola Grbic powołał trzech atakujących i każdemu dał szansę zaprezentowania swoich umiejętności. Bartosz Kurek wyszedł w podstawowym składzie w przegranym 2:3 meczu z Iranem, Łukasz Kaczmarek zagrał w zwycięskiej 3:0 konfrontacji z Chinami, natomiast Butryn wystąpił z Holandią.

Reklama

To był mój debiut przed taką publicznością i na pewno nie wchodzi się tak łatwo w mecz, jak wszyscy tego oczekują. Początek nie był lekki, ale starałem się nie przejmować pierwszymi piłkami i koncentrować na kolejnych. Z każdą następną akcją czułem się coraz pewniej i to chyba było widać na boisku. A kiedy na dobre się rozkręciłem, to trener mnie ściągnął - zażartował Butryn.

29-letni atakujący nie ukrywa, że w sobotę wieczorem miał sporą tremę. Podobnie jak we wcześniejszych spotkaniach z Iranem i Chinami, w których wchodził na zmiany.

Na pewno emocje, które towarzyszyły mi w Gdańsku, były dużo większe od tych, które przeżyłem podczas pierwszego turnieju Ligi Narodów w Ottawie. Tego w ogóle nie można porównać. Polscy kibice są niesamowici i w hali jest bardzo głośno. Wiem, że to powinno pomagać, ale czasami jest trudniej. Chciałbym jeszcze zagrać w pełnym wymiarze, jednak z tym może być problem - zauważył.

"Staram się robić swoje"

A w ostatnim meczu gdańskiego turnieju biało-czerwoni zmierzą się w niedzielę o godz. 20 ze Słowenią. Rywale walczą o awans do finałowej imprezy LN, która w dniach 20-24 lipca odbędzie się w Bolonii. Z kolei jeśli gospodarze odniosą zwycięstwo bez straty seta, to wygrają kwalifikacje.

Raczej nie patrzymy na tabelę. Zwyczajnie chcemy wygrywać kolejne spotkania i być jak najwyżej. Każdy też chce jak najlepiej pokazać się trenerowi. Atakujących jest trzech i czas pokaże, czy będę dalej brany pod uwagę, czy też szkoleniowiec po prostu mi podziękuje. Staram się robić swoje i czekam na decyzję trenera Grbica, który oceni, kto mu bardziej pasuje do "14". I niebawem ją poznamy - podsumował.