MŚ w 2015 roku mogłyby być pierwszą od wielu lat wielką imprezą zorganizowaną w Polsce w sportach zimowych. Czy sukcesy Justyny Kowalczyk i Adama Małysza pomogą w realizacji tego zamierzenia? A jego realizacja z kolei pomoże w wychowaniu następców naszych mistrzów?

Reklama

Sam pomysł jest bardzo dobry. Zorganizowanie takiej imprezy mogłoby w znaczący sposób zwiększyć zainteresowanie sportami zimowymi w naszym kraju. A zwłaszcza w południowych rejonach Polski potencjalnych adeptów biegania czy skakania na nartach jest bardzo wielu. Przyciągnęłoby też sponsorów, a co za tym idzie pieniądze. W taki właśnie sposób – poprzez zorganizowanie meczów Ligi Światowej, a ostatnio mistrzostw Europy – udało się wywołać prawdziwy boom na siatkówkę.

Łatwo jednak nie będzie. Konkurentami Zakopanego są znane ośrodki narciarskie – szwedzkie Falun, niemiecki Oberstdorf i fińskie Lahti. – W lutym wysłaliśmy kompletną dokumentację logistyczno-techniczno-finansową, opisującą nasz projekt. Decyzja zostanie ogłoszona na kongresie FIS 3 czerwca około godziny 19.30 – mówi Zofia Kiełpińska, naczelnik wydziału edukacji, sportu i turystyki w Urzędzie Miejskim w Zakopanem, szefowa tego projektu.

To już trzecia przymiarka Zakopanego. Poprzednio górska stolica Polski przegrała z Oslo (MŚ 2011) i Val di Fiemme (2013). Wcześniej miasto wysunęło daleko bardziej śmiałą kandydaturę organizacji zimowych igrzysk olimpijskich w 2006 roku, które ostatecznie odbyły się w Turynie. I to mimo że w mieście nie ma żadnego obiektu spełniającego olimpijskie normy. – Ktoś chciał przejechać się do Korei (w 1999 roku tam zdecydowano o wyborze gospodarza igrzysk – red.), pieniądze nie swoje wydać – mówi bez ogródek Józef Łuszczek, były mistrz świata w biegach narciarskich. – A my nie możemy dostać nawet prawa do organizacji mistrzostw, bo odpowiedzialni za to są ludzie, którzy jadą na kongres i tak promują Zakopane, że dostajemy dwa głosy na piętnaście.

Reklama

Pomysłodawcy wierzą jednak w powodzenie swojej misji. – Do organizacji MŚ w narciarstwie klasycznym potrzebne są inwestycje, ale nie tak kosztowne, jak np. budowa stadionów piłkarskich – zapewnia Kiełpińska, była biatlonistka, medalistka MŚ i dwukrotna uczestniczka igrzysk olimpijskich. – Całość planowanych kosztów na inwestycje konieczne do zorganizowania MŚ wynosi 33 mln franków szwajcarskich, przy czym rozkładają się one na lata 2010 – 2014. Obecnie czekamy na uchwałę Sejmu, która przyzna dofinansowanie naszego projektu z budżetu państwa.

Czytaj dalej >>>



Reklama

Wczoraj na łamach DGP minister sportu i turystyki Adam Giersz zapewniał, że rząd zamierza udzielić takiego wsparcia. – Trzymamy pana ministra za słowo. Pan minister w Zakopanem obiecał wsparcie i to jest dla nas najważniejsze – mówi Kiełpińska.

Zakopiański projekt przewiduje przebudowę i modernizację skoczni narciarskich na Krokwi oraz stadionu, który latem będzie pełnił funkcję obiektu lekkoatletycznego, a zimą biegowego. Główne prace modernizacyjne dotyczą jednak narciarskich tras biegowych. – W Zakopanem istnieje sieć tras biegowych, jednak nie spełniają one wymogów FIS dotyczących parametrów technicznych. W ubiegłym roku COS Zakopane wykonało 2,5-kilometrową trasę, która jest wyposażona w urządzenia do sztucznego zaśnieżania – twierdzi Kiełpińska. Przyznaje jednak, że pewne trudności są. – Te trasy nie są obecnie używane ze względu na sprawy własności gruntów. W myśl obecnego prawa obywatele nie muszą pozwalać na to, aby przez ich teren przebiegały trasy narciarskie. Zaznaczam, że z góralami nie ma takich problemów. Gorzej jest w przypadku ludzi spoza gór, którzy wykupili grunty w okolicy miasta. Oni nie zawsze rozumieją, że taka impreza sportowa mogłaby być motorem napędowym dla całego regionu i sportu.

– Mówi się, że w Polsce zapanowała biegomania, a w Zakopanem jest grozomania. Zamiast otwierać trasy, ludzie grożą, żeby ich nie było. I gdzie biegać? – dodaje Łuszczek. –

– Mamy nadzieję, że parlament uchwali prawo, które da wszystkim dostęp do śniegu – kończy Kiełpińska.