W norweskiej ekipie są ludzie od wszystkiego. Jedni są od podkładów pod nartę, od proszków, od parafin, a jeszcze inni dobierają narty. To jest fabryka. Nie upominam się o kolejnych serwismenów, ale z Norwegami nie mamy szans - podkreśla trener Justyny, Aleksander Wierietielny.

Reklama

Sztab pracujący na sukcesy Kowalczyk jest niewielki, ale za to najwyższym poziomie. Dwóch polskich serwismenów - specjalistów od smarowania nart do techniki dowolnej, oraz dwóch estońskich - do techniki klasycznej, spisało się na medal w Tour de Ski. Justyna bardzo ich chwaliła.

Powiem nieskromnie, że podczas Tour de Ski nie mieliśmy żadnej wpadki przy smarowaniu nart. W przeciwieństwie do Norwegów, którzy w dodatku dysponują znacznie większym budżetem. Justyna zawsze po zawodach zachowuje się kulturalnie, przychodzi do kabiny i dziękuje nam za dobrą pracę. Teraz nie było inaczej - opowiada Mateusz Nuciak, jeden z serwismenów Kowalczyk.

Sztab Justyny Kowalczyk był skuteczniejszy niż wielka norweska armada, która ma kolosalny budżet - podkreśla ekspert norweskiej telewizji Carl Henning Gran.

Norweska reprezentacja w biegach narciarskich dysponuje budżetem wynoszącym 50 milionów koron (28 mln złotych). To prawie trzy razy więcej niż posiada polski związek. Norweska ekipa ma do dyspozycji specjalnie skonstruowaną ogromną ciężarówkę z napędem na wszystkie osie. Wewnątrz znajduje się sprzęt narciarski, komputerowe laboratorium i miejsca do preparowania nart, kilkunastu par jednocześnie. O czymś takim Kowalczyk może jedynie pomarzyć. Ale jak widać, nie przeszkadza jej to w wygrywaniu z armią Norweżek.

>>>Czytaj także: Reiss wraca do Lecha