Stoch w sobotę został zaledwie trzecim skoczkiem w historii, któremu udało się triumfować w olimpijskich konkursach na dwóch kolejnych imprezach. Poprzednimi byli Norweg Birger Ruud (1932 i 1936) oraz Fin Matti Nykaenen (1984 i 1988). Indywidualnie więcej złotych medali - cztery - ma tylko Szwajcar Simon Ammann, podwójny triumfator z 2002 i 2010.

Reklama

Trudno się więc dziwić, że Polak skupia na sobie uwagę. Mistrzami tworzenia historii o sportowych herosach są Amerykanie. Stacja CNN zawodnikiem z Zębu zainteresowała się jeszcze przed zdobyciem przez niego medalu w Korei Południowej. Jeśli jesteś z Polski, wcześniej czy później ktoś o niego zacznie cię wypytywać.

Czy Stoch jest najpopularniejszym sportowcem w Polsce? Gdzie dorastał? Gdzie się uczył? Od kiedy jest żonaty? Czy to prawda, że interesuje się szybownictwem? Jaki ma charakter? Skąd wziął się pomysł zatrudnienia zagranicznego trenera? Czy macie zdolnych młodych skoczków? To tylko niektóre pytania, jakie piszący te słowa usłyszał w poniedziałek od dziennikarza helsińskiej gazety.

Fin natomiast zapytany o przyczyny kiepskiego stanu skoków w jego kraju, jedynie uciął krótko: "One umarły, a widoków na wskrzeszenie nie ma".

Reklama

Z większymi nadziejami w przyszłość patrzą Amerykanie. Na normalnym obiekcie 18. miejsce zajął 21-letni Kevin Bickner, co jest najlepszym olimpijskim wynikiem skoczka z USA od 2002 roku. Jeśli chodzi o Stocha, interesuje ich m.in. aspekt finansowy. "Czy w Europie można wyżyć z bycia skoczkiem narciarskim?" - zapytano go na konferencji prasowej.

Muszę się chwilę zastanowić nad odpowiedzią, bo wciąż mógłbym zawalczyć o nieco więcej - zaczął z uśmiechem Stoch.

Właśnie takie, błyskotliwe odpowiedzi oraz pełen profesjonalizm zarówno na skoczni, jak i poza nią, czynią go idealnym ambasadorem skoków narciarskich. Zagraniczni dziennikarze zgodnie przyznają, że Stoch sprawia wrażenie grzecznego, bystrego i bardzo opanowanego. Natomiast wszelkie próby wyszukania informacji o jakimś skandalu z jego udziałem okazały się bezskuteczne.

Sam Stoch do takiego zainteresowania podchodzi z zadowoleniem.

Bardzo bym chciał, aby skoki były popularne w większej liczbie krajów, bo to po prostu przyniesie wymierne korzyści całej dyscyplinie. Jeśli mogę się do tego przyczynić, to jest mi po prostu z tego powodu bardzo miło - przyznał.

W poniedziałek będzie miał kolejną okazję do zwiększenia popularności swojego sportu, ale tym razem wspólnie z kolegami z reprezentacji. Tego dnia (początek o godzinie 13.30 czasu polskiego) odbędzie się bowiem konkurs drużynowy.

Polacy to aktualni mistrzowie świata, a w Korei Południowej oprócz Stocha w składzie znaleźli się Dawid Kubacki, Stefan Hula i Maciej Kot. Najgroźniejszymi rywalami biało-czerwonych będą Norwegowie i Niemcy.