Ojczyzna zaledwie pięciu milionów ludzi stała się światowym hegemonem w sportach zimowych. Jaka jest tajemnica norweskiego sukcesu? - To bogaty kraj z potężnymi zasobami finansowymi przeznaczanymi na sport wyczynowy i masowy, doskonałą infrastrukturą, szkoleniem i nauką wykorzystywaną do rozwoju dyscyplin sportowych. Za sukcesami olimpijczyków z Norwegii oprócz fantastycznych trenerów stoi armia ludzi pracujących w instytutach badawczych - mówi w rozmowie z dziennik.pl Mariusz Czerkawski.
Norwegowie kochają sport i aktywność fizyczną
Były hokeista reprezentacji Polski zwraca uwagę na jeszcze jeden bardzo istotny szczegół. - Ze względu na geograficzne położenie i klimat, to właśnie sporty zimowe w Norwegii cieszą się największą popularnością - podkreśla były gwiazdor ligi NHL. W rankingach ustępuje im nawet piłka nożna. - Praktycznie każdy mieszkaniec tego kraju potrafi jeździć na nartach - dodaje Czerkawski. Ułatwiają to niezliczone szlaki narciarskie i trasy biegowe oraz sezon z doskonałymi warunkami śniegowymi, który trwa tu od listopada aż do końca kwietnia. Norwegowie mają bliski związek z otaczającą ich naturą. Sport masowy dla nich to nie tylko hasło. W kolejnych latach reszcie świata przełamać ich dominację będzie trudno, bo kraj ten wydaje się mieć niespożyte pokłady talentów.
Norwescy „lotnicy” zagrożeniem dla Stocha
Norweskie federacje sportów zimowych ponad dekadę temu wskazały dyscypliny z największymi szansami na sukcesy i mocno inwestowały w najbardziej obiecujących zawodników. Jak się okazało, to był strzał w dziesiątkę. Sukcesy Marit Bjoergen oraz jej koleżanek i kolegów z kadry sprawiły, że biegi narciarskie stały się sportem narodowym. Jednak wkrótce popularnością mogą im dorównać skoki narciarskie. Wszystko za sprawą Alexandera Stoeckla i jego podopiecznych. Pod wodzą austriackiego szkoleniowca reprezentacja Norwegii w Pjongczangu sięgnęła po złoty medal w konkursie drużynowym. Nie jest to żadna niespodzianka - Tande, Forfang, Stjernen i Johansson, którzy kilka tygodni wcześniej zostali mistrzami świata w lotach, byli faworytami konkursu. „Wikingowie” potęgą są też w biathlonie. Najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii tej dyscypliny jest bez wątpienia Ole Einar Bjørndalen. W sumie poza hokejem i curlingiem norwescy sportowcy liczą się w każdej zimowej konkurencji.
W kwestii finansów Bjoergen i spółka nie mają sobie równych
Utrzymanie norweskiej reprezentacji w biegach narciarskich jest kosztowne. Kadra A składa się z 24 osób. Wszyscy otrzymują regularne pensje. Jest to najmniej 200 tysięcy koron (100 tys. złotych) i nawet 450 tysięcy (225 tys. złotych) rocznie dla najlepszych. Bjoergen i spółka nie muszą martwić się o finanse. Ich sukcesy przyciągają sponsorów jak magnes.
Dyrektor ekonomiczny ds. biegów w norweskiej federacji narciarskiej NSF Bernt Halvard Olderskog podkreślił, że rosnący z roku na rok budżet jest wynikiem sukcesów od 2010 roku i zimowych igrzysk olimpijskich w Vancouver. - Jeszcze niedawno, bo w sezonie 2008/2009, nasz budżet wynosił ok. 15 milionów koron (7,5 mln złotych) i poświęcaliśmy bardzo dużo czasu na szukanie sponsorów. Dzisiaj to oni stoją w kolejce i każdy centymetr reklamowy został już sprzedany na długo przed sezonem. W ten sposób reprezentacja jest w 90 procentach finansowana ze środków prywatnych, tak że państwowe mogą być przeznaczane na rozwój młodzieży - powiedział.
Mistrzowie cierpiący na astmę
Cieniem na sukcesach Norwegów kładą się ciągłe posądzenia o niedozwolone wspomaganie farmakologiczne. Według wielu to właśnie „sportowa apteka” zapewnia im dominację. - Póki nie ma dowodów, to nie wolno nikogo oskarżać. Obrzucić kogoś błotem jest bardzo łatwo - przestrzega Czerkawski.
Norweski zespół medyczny w Pjongczangu składał się siedmiu lekarzy, dwunastu fizjoterapeutów i trzech masażystów, a medyczny bagaż to m.in. sześć różnych lekarstw na astmę - w sumie aż 6240 porcji! To nie wszystko - we własnym zakresie w leki mogły zaopatrzyć się te wszystkie osoby z reprezentacji, które zażywają je regularnie. - Wielu osobom liczba dawek może wydawać się być olbrzymia. Wszystko przeliczyliśmy, biorąc pod uwagę poprzednie igrzyska. Musimy być przygotowani, żeby rozwiązać problemy 250 osób z całej naszej ekipy - tłumaczyła szefowa zespołu medycznego norweskiej reprezentacji Mona Kjeldsberg.
Astma wśród norweskich sportowców wzbudza sporo kontrowersji. Cierpi na nią większość biegaczy i biegaczek narciarskich z tego kraju. W 2016 roku norweska gazeta "Verdens Gang" poinformowała, że według jej wyliczeń 42 z 69 norweskich medali olimpijskich w biegach narciarskich od zimowych igrzysk w Albertville 1992 do Soczi 2014 zdobytych zostało przez zawodników stosujących lekarstwa przeciw astmie. Burzę w sportowym świecie wywołały informacje telewizji TV2, która ujawniła, że w Norwegii nawet zdrowym sportowcom sugerowano sięgnięcie po inhalatory. - To dla profilaktyki układu oddechowego - tłumaczyli się działacze. Podejrzenia o stosowanie zabronionych substancji nasiliły się jeszcze bardziej po dopingowych wpadkach Martina Sundby'ego i Therese Johaug.
Temat astmy i leków stosowanych przez norweskich biegaczy pojawił się podczas igrzysk olimpijskich w 2010 roku w Vancouver. Justyna Kowalczyk oskarżyła wówczas Bjoergen, że wygrywa tylko dzięki "wspomagaczom". To, czy leki na astmę przynoszą wymierne efekty tym, którzy je stosują, a nie są astmatykami, nie zostało ostatecznie udowodnione. Leków nie można stosować dowolnie i według własnego uznania. Niektóre medykamenty znajdują się na liście zakazanych, ale w myśl przepisów nie może być mowy o stosowaniu dopingu, ponieważ chore sportsmenki mają zgodę Międzynarodowej Federacji Narciarskiej na leczenie.
Tort nagrodą za olimpijskie medale w Pjongczangu
Rekordowa liczba medali zdobytych przez Norwegię podczas minionych igrzysk nie przekłada się na premie dla zawodników. Tamtejszy komitet olimpijski nie przyznaje za takie sukcesy nagród finansowych. Za medale ich zdobywcy otrzymują tylko specjalnie przygotowany przez kucharzy reprezentacji... tort. Prezes Olympiatoppen Tore Oevrebo wyjaśnił, że taka jest zasada i jeszcze nie zdarzyło się, aby któryś ze sportowców ją zakwestionował. - Zamiast wypłacać premie, wolimy przeznaczać te pieniądze na rozwój młodych talentów - podkreślił Oevrebo.