Nazwano to zimną wojną z powodu zimy, lecz przypomina ona w miniaturze zimną wojnę, która rozgrywała się w okresie powojennym pomiędzy blokiem wschodnim i zachodnim.

Szwedzi używają kodów słownych, norwescy cyfrowych

Serwismeni próbują się oszukiwać wzajemnie - smarują narty innymi preparatami niż wskazują to etykiety opakowań, podglądają narty rywali przez teleobiektywy, a przez radio, w którym się wzajemnie podsłuchują, porozumiewają się wyrafinowanym językiem kodów.

Reklama

Szwedzcy serwismeni przyznali, że używają kodów słownych natomiast norwescy cyfrowych.

W wielu sytuacjach staramy się w ogóle nie używać radia tylko przekazujemy sobie wiadomości osobiście na ucho zwłaszcza w sytuacjach, kiedy pracujemy w bliskiej odległości od siebie - wyjaśnił szef szwedzkich serwismenów Larry Poromaa dziennikowi „Exspressen”.

"Wróg czai się wszędzie"

Dodał że szwedzko-norweska rywalizacja serwismenów weszła na wyższy pozom po wprowadzeniu zakazu stosowania fluoru.

Smarując narty na widoku używamy puszek, w których jest zupełnie inna substancja niż to wskazują napisy. Niektóre smary mają różne kolory, więc wystawiamy przypadkowo na widok narty, których później żaden z zawodników nie używa. Norwegowie robią to samo i takie są zasady tej gry - wyjaśnił

To jak w formule 1, w której zespoły trzymają w ukryciu opony, aby je zmienić w ostatniej chwili, a na widok wystawiają zupełnie inne dla zmylenia rywali - powiedział szef norweskich serwismenów Tord Hegdahl.

Jak opisał Poromaa w obu ekipach panuje atmosfera tajności i podejrzliwości i o detalach przygotowania nart wie tylko najbliższy krąg osób i nie należą do niego ani działacze ani sami zawodnicy - "tak aby nikt się przypadkowo nie wygadał. To nasza wojna, w której liczą się najmniejsze detale, a wróg czai się wszędzie”.