Wimbledon pokazał, zresztą zawsze tak było, że jest większy niż gracze. Okazało się znowu, że można połączyć moralność z arystokracją. Jestem szczęśliwy, że organizatorzy podjęli decyzję o wykluczeniu tenisistów z Rosji i Białorusi - powiedział w wywiadzie dla niemieckiej gazety "Sueddeutsche Zeitung".

Reklama

Ukrainiec wygrał cztery turnieje ATP w singlu i cztery w deblu. W 2013 roku zrobiło się o nim głośno, gdy w drugiej rundzie... Wimbledonu sensacyjnie wyeliminował słynnego Szwajcara Rogera Federera.

Wimbledon? Nie mam już nic wspólnego. Od czasu do czasu czytam tylko wyniki - wskazał 36-latek, który przebywa w Kijowie i angażuje się w akcje charytatywne, których celem jest zebranie środków na pomoc bardziej potrzebującym rodakom.

Stachowski po raz kolejny wyraził przekonanie, że rosyjscy sportowcy powinni być wykluczeni z rywalizacji na każdym poziomie.

Reklama

Gdyby to dotknęło ich wszystkich, może wreszcie coś by zrozumieli, może doszłoby do nich, że coś się musi zmienić. Życzę społeczności nie tylko tenisowej, ale i całej sportowej, żeby zdała sobie sprawę, że wykluczenie Rosjan nie jest skierowane przeciw sportowcom. To krok przeciw systemowi - dodał.

Decyzja organizatorów o niedopuszczeniu do startu zawodników z Rosji i Białorusi, w wyniku czego w Londynie zabraknie m.in. lidera światowego rankingu Daniiła Miedwiediewa czy szóstej w kobiecym zestawieniu Aryny Sabalenki, spotkała się z krytycznymi reakcjami niektórych tenisistów, np. Novaka Djokovica czy Rafaela Nadala, choć Hiszpan później wyraził zrozumienie dla tego kroku. Z kolei stowarzyszenia WTA i ATP zdecydowały ponadto o nieprzyznaniu punktów rankingowych za tegoroczną edycję zmagań na londyńskiej trawie.

W ostatnim w tym roku turnieju wielkoszlemowym - US Open w Nowym Jorku na przełomie sierpnia i września - Rosjanie i Białorusini będą mogli wystąpić pod neutralną flagą.