Dariusz Wołowski: W poniedziałek Chinka Zhu Lin będzie pierwszą przeciwniczką Igi Świątek w turnieju wimbledońskim. To 33. tenisistka rankingu WTA. Ten mecz to dla Polki formalność, czy pułapka, zwiastująca twardą walkę o II rundę?

Wojciech Fibak: Pułapka to byłoby za dużo powiedziane. Ale pierwszy mecz na korcie centralnym Wimbledonu to zawsze wyzwanie. Trawa jest wtedy jeszcze świeża, gra szybka, z większym elementem przypadkowości. To nie będzie łatwy mecz dla Igi. Presja oczekiwań jest przecież ogromna. Chinka niewiele ma do stracenia, pamiętajmy jednak, że to Świątek jest mistrzynią od wygrywania na wielkich arenach. Z pewnością Zhu Lin będzie przeżywała jeszcze większe emocje i znacznie głębszą tremę.

Reklama
Oglądał pan turniej na trawie w niemieckim Bad Homburg, gdzie Iga wygrała trzy mecze, a potem zrezygnowała z gry w półfinale, tłumacząc to złym samopoczuciem.

Myślę, że to była rozsądna decyzja trenera Tomasza Wiktorowskiego. Piątek to był ten dzień, kiedy Iga powinna zacząć treningi w Wimbledonie. Trawa w Bad Homburg jest inna niż w Londynie, a przecież celem Polki jest turniej wielkoszlemowy. Gra w Niemczech miała służyć temu, by Iga radziła sobie lepiej na trawie Wimbledonu.

Czy z meczów liderki rankingu WTA w Bad Homburg można wyciągnąć wniosek, że zrobiła krok do przodu w zgłębianiu sztuki gry na kortach trawiastych?

Tak. Widać było, że forhend Igi lepiej funkcjonował, jest bardziej urozmaicony, choć nie wyciągałbym pochopnych wniosków, bo rywalki były przeciętne. Tatjana Maria była w zeszłym roku w półfinale Wimbledonu, ale 35-letnia Niemka to nie jest przeciwniczka, która mogłaby zagrozić liderce rankingu. Choć i tak jakimś cudem urwała jej seta. W Bad Homburg rywalki Igi grały za wolno, by przetestować liderkę rankingu na 100 procent.

W II rundzie w Bad Homburg Iga Świątek ograła zdecydowanie Szwajcarkę Jil Teichmann, z którą w pierwszym meczu w Wimbledonie zmierzy się Magda Linette.

To będzie dla Magdy bardzo wymagająca rywalka. Od życiowego sukcesu w Australian Open Linette nie może wrócić na swój normalny poziom. Mam nadzieję, że uda się jej to na Wimbledonie. Wtedy może być dobrze.

Magdalena Fręch wylosowała zeszłoroczną finalistkę Ons Jabeur. Czyli nie miała szczęścia.

A może szczęścia nie miała Tunezyjka? Magdalena Fręch gra na trawie znakomicie, inteligentnie, posyła szybkie, płaskie piłki. W tej parze nie wykluczam niespodzianki, a dla niektórych nawet sensacji. Będzie się działo w tym meczu, tego jestem absolutnie pewny.

W losowaniu szczęście na pewno nie zawiodło Igi Świątek. Broniąca tytułu Jelena Rybakina trafiła do połowy drabinki z Aryną Sabalenką i z jedną z nich Polka może się zmierzyć dopiero w finale.

Teoretycznie wszystkie najtrudniejsze rywalki trafiły do drugiej części drabinki. Nie wiem jak Iga tego dokonała, ale musiała użyć czarodziejskiej różdżki. Kvitova, Muchova, Ostapienko, Krajcikova, Keys, Jabeur to są zawodniczki, które w Wimbledonie rzucą realne wyzwanie Rybakinie i Sabalence. Cała ta batalia rozegra się za plecami Igi, która ma w swojej połowie drabinki rywalki znacznie łatwiejsze. Oczywiście w teorii. Nie wierzę, żeby Polce zagroziła Gauff. Może Danielle Collins, ale ona nie osiągnęła niczego od finału Australian Open w 2022 roku. Oczywiście każdą z przeciwniczek Iga musi szanować, do każdej podejść w na 100 procent skoncentrowana, a wtedy może zajść naprawdę daleko. Gra na trawie jest trudna, specyficzna, ale to nie jest czarna magia.

Czyli widzi pan Polkę wśród faworytek?

Gdybym miał być zupełnie bezstronny, odrzucić patriotyzm i podszepty serca, powiedziałbym, że faworytką Wimbledonu, szczególnie po tym losowaniu, jest Iga Świątek. Bukmacherzy oceniają to tak samo jak ja.

Jelena Rybakina pokonała Igę kilka razy w tym sezonie. Była lepsza na kortach twardych Australian Open i nawet na ceglanych w Rzymie. A co dopiero na trawie, gdzie jest mistrzynią.

To prawda, że styl gry Rosjanki reprezentującej Kazachstan jest na Wimbledon skrojony. Fenomenalny serwis, znakomita gra przy siatce, płaskie uderzenia, mocne i bardzo groźne. Ale Rybakina miała ostatnio kłopoty ze zdrowiem. Zobaczymy jak sobie z tym poradzi. Jak poradzi sobie w meczach z bardzo mocnymi przeciwniczkami. Na Igę może wpaść dopiero w ostatnim meczu. I pewnie nikt z nas by wtedy nie narzekał. Niemal tak samo mocna może być w Londynie Sabalenka, ale nawet jeśli ona i Rybakina będą grały życiowy tenis, muszą spotkać się w półfinale.

W przeszłości Iga Świątek nie kryła, że trawa Wimbledonu to dla niej największe wyzwanie w Wielkim Szlemie.

Dlatego każdy mecz będzie trudny, szczególnie te w początkowych rundach, zanim Iga nabierze pewności siebie. Tu jest wielka rola dla trenera Wiktorowskiego, żeby utrzymać u Polki najwyższy stopień koncentracji. Iga jest wojowniczką, zauważmy jak często w kluczowych momentach podejmuje ryzyko i trafia piłką w linię. To świadczy o jej odporności. Znakomicie porusza się po korcie, także na trawie. W Londynie mają być upały, więc z każdym dniem nawierzchnia kortów będzie bardziej wyschnięta i wolniejsza. Pamiętam, że kiedyś, gdy Borg wygrywał w Roland Garros i zaraz potem na Wimbledonie, śmialiśmy się, że Szwed był najlepszy w dwóch turniejach na kortach ziemnych rozegranych jeden po drugim. Bo w okolicach linii na korcie centralnym w Wimbledonie nie było już ani jednego zielonego źdźbła.

Jakie są szanse Huberta Hurkacza, który dwa lata temu był w półfinale Wimbledonu, a przed rokiem odpadł w I rundzie z Hiszpanem Alejandro Davidovichem Fokiną. Teraz zmierzy się w poniedziałek z innym Hiszpanem Albertem Ramosem-Vinolasem.

Mam tak ogromną słabość do klasy, umiejętności i talentu Huberta, że zawsze będę w niego wierzył. Czasem zachodzę w głowę, jak tenisista z takim potencjałem musi toczyć tak zacięte, pięciosetowe boje z rywalami zupełnie przeciętnymi. Spotkałem go jakiś czas temu w Monte Carlo i mieliśmy okazję o tym porozmawiać. Mam nadzieję, że Hubert Hurkacz pokaże nam w tym roku na Wimbledonie tę formę, która pozwoliła mu kiedyś wyrzucić z turnieju samego Rogera Federera.

Jeśli nawet będzie grał znakomicie, w IV rundzie trafi na Novaka Djokovicia. Nie odbije się od ściany?

Nie musi. To może być podobna sytuacja do tej, w której jest Magdalena Fręch przed starciem z Ons Jabeur. To jest zaszczyt i wyróżnienie grać takie mecze w Wimbledonie. Zwłaszcza, gdy się nie jest bez szans. Będą się upierał, może naiwnie, że nawet Djoković, zmierzający po 24. tytuł wielkoszlemowy, nie jest poza zasięgiem Huberta.

Deblista Jan Zieliński w parze z Hugo Nysem byli w finale Australian Open. W I rundzie Wimbledonu zmierzą się z parą Mackenzie McDonald - Ben Shelton.

Bardzo trudni rywale. W ogóle poziom męskich par deblowych jest tak niesamowicie wyrównany, że cokolwiek trudno przewidzieć. Jedno jest pewne, że każdy mecz Jana Zielińskiego i jego partnera będzie szalenie zacięty. Trzymam kciuki, ze świadomością, że misja jest ekstremalnie trudna.