Jak powiedział PAP, wierzył, że Świątek już w bieżącej edycji może sięgnąć po zwycięstwo.

Zwłaszcza po tym heroicznym meczu z Belindą Bencic w 1/8 finału. Bywa, że po takich triumfach kolejne spotkania są nagrodą i wygrane przychodzą łatwiej. I w pojedynku z Eliną Switoliną tak to trochę na początku wyglądało. Rywalka rozpoczęła monotonnie i ospale. Iga dominowała na korcie, zdobyła przewagę i to ją chyba uśpiło - analizował Fibak.

Switolina zaczęła grać z ogromną determinacją

Reklama

Jego zdaniem Switolina nagle zaczęła grać z ogromną determinacją.

Reklama

Tak, jakby na przekór tym tragicznym rzeczom, które dzieją się w jej kraju, chciała udowodnić światu, że stać ją na wielki sukces. Wygrała cztery gemy z rzędu i pierwszego seta. Jednak kiedy w drugim zwyciężyła Iga, znów pomyślałem, że powtórzy się scenariusz ze spotkania z Bencic. Ba, sądziłem, że to Polka może kolejną partię wygrać 6:2, a nie rywalka. Tym bardziej, że Switolina długa nie grała regularnie i dopiero wraca do wielkiego tenisa. Wszystkie atuty wydawały się być po stronie Polki. Tymczasem stało się inaczej. Szkoda mi Igi i jej trenera Tomka Wiktorowskiego, bo wiem, że dużo pracowali na sukces na Wimbledonie - skomentował były świetny tenisista.

Reklama

Uważa on, że w przyszłości, aby osiągnąć sukces na trawiastych kortach, Świątek musi wyrugować braki ze swej gry.

Na "cegle" i korcie twardym Bencic czy Switolina nie byłyby w stanie nawiązać wyrównanej gry z Igą. Natomiast na trawie wyraźnie szwankuje forhend Polki. To powoduje, że traci pewność siebie. Być może w przyszłości trzeba przed Wimbledonem zagrać więcej niż jeden – a właściwie pół – turnieju. Na pewno trzeba popracować nad forhendem. Jeśli poprawi ten element gry, poczuje się na Wimbledonie jak u siebie w domu – wskazał deblowy mistrz Australian Open z 1978 roku.

Świątek wygrywała pewnie i łatwo w pierwszych rundach

Polka w pierwszych rundach londyńskiego turnieju wygrywała pewnie i łatwo. Pierwszą rywalką, która stawiła jej opór była Bencic. Szwajcarka miała nawet dwie piłki meczowe.

Trochę daliśmy się oszukać przez to, co się dział wcześniej. Iga wygrała trzy spotkania w Bad Homburg i potem trzy kolejne na Wimbledonie łatwo i myśleliśmy, że to znaczy, iż już dobrze czuje się na kortach trawiastych. Tylko, że w tamtych sześciu meczach ona nie mierzyła się z klasowymi tenisistkami. Kiedy przyszło się zmierzyć z trudniejszymi rywalkami, zaczęły się problemy - ocenił.

Dobre wrażenie pozostawił po sobie i swojej grze Hurkacz, który dotarł do 4. rundy prezentując efektowny tenis. Jego występ zakończyła porażka w czterech setach - po epickim pojedynku - ze słynnym Novakiem Djokoviciem, który zmierza po trzeci w tym roku tytuł wielkoszlemowy.

Hubert powinien wygrać pierwszego seta w tym meczu, bo był lepszy w nim od Novaka. W drugim Serb już zaczął dominować. Po powrocie na kort następnego dnia w trzeciej partii Djokovic nie był sobą. Ale zdążył się oswoić z kortem, warunkami i grą Polaka i w kolejnej partii dopiął swego rozstrzygając mecz na swoją korzyść. Nie musiało się tak stać, jednak Djokovic pokazał, że jest wielkim mistrzem - zaznaczył Fibak.

Hurkacz na trawie należy do ścisłej czołówki tenisistów

Jak podkreślił, świetna postawa Hurkacza go nie zdziwiła, bo na trawie należy on do ścisłej czołówki tenisistów.

Może jest piątym, może trzecim najlepszym. Jego płaska, szybka gra i mocny serwis predestynują go do osiągania sukcesów na tej nawierzchni, jak na żadnej innej. Jestem przekonany, że za dwa, trzy lata Hurkacz może wygrać turniej wimbledoński, bo Alcaraz, Rune czy Tsitsipas, którzy gdzie indziej mogą dominować, akurat na trawie ustępują Polakowi – podsumował Fibak.