Daniel Rupiński: Chce pan zorganizować okrągły stół dla polskiej piłki z troską o jej kondycję. Skąd ta troska się bierze?

Bertrand Le Guern*: Jesteśmy bardzo zaangażowani w polską piłkę i to jest podstawowy powód naszej inicjatywy. Widzimy niepowodzenia zarówno reprezentacji, jak i klubów. A przed nami w bardzo przecież bliskiej perspektywie Euro 2012. Jest ono dla naszej piłki i dla Polski olbrzymią szansą, którą powinniśmy móc i umieć wykorzystać. Jest to możliwe, jeżeli zasiądziemy do konstruktywnej debaty, która zakończy się podjęciem konkretnych działań.

Reklama

Co pan chce osiągnąć dzięki tej akcji?

Chcemy, aby przy jednym stole zasiadły osoby, które obecnie nie chcą nawet na siebie spojrzeć. Trzeba stworzyć dialog pomiędzy różnymi stronami w innej formie niż do tej pory. Chcemy, żeby wypowiedziało się jak najwięcej osób, którym zależy na piłce. Niech każdy przedstawi swój punkt widzenia, pomysł i rozwiązanie. Naszym sukcesem będzie suma inicjatyw ze wszystkich stron, konkretne postulaty i konkretne działania, jakie zostaną podjęte po debacie. Naszym celem jest doprowadzenie do podjęcia konkretnych działań. Wierzymy, że okrągły stół jest właściwym miejscem, aby je zainicjować.

Reklama

To nie jest tak, że ten okrągły stół ma oczyścić nieco atmosferę wokół piłki, a reformy zejdą na dalszy plan?

Absolutnie nie. Po co akurat my mielibyśmy to robić? Będę zabiegał o to, aby po pierwszym spotkaniu zostały zaplanowane konkretne działania. Nie mam złudzeń, że wszystkie problemy zostaną rozwiązane. Ale na pewno nie odpuścimy. Zdefiniujemy problemy, określimy też, kto będzie realizował podjęte postanowienia. Za kilka tygodni ogłosimy wspólnie, jaki mamy plan zmian, a potem będziemy monitorować ich realizację. Nie pozwolę na to, aby dyskusja była jałowa.

Ma pan jakieś konkretne pomysły?

Reklama

Nie zamierzam zaskakiwać przyszłych partnerów przy stole, zapowiadając już teraz, co chcemy, aby było zrobione. Powiem tylko, że nie chcemy zamiatać problemów pod dywan.

Zaprosi pan do rozmów PZPN?

Oczywiście.

Wcześniej Canal+ nie rozmawiał zbyt często ze związkiem.

PZPN jest jedną z kluczowych stron. Nie jestem recenzentem. Nie powiem, że ten jest dobry, ten niedobry, a tamten niepożądany. Będą wszyscy. Jestem już też po rozmowie z organizacjami kibicowskimi. Jestem w kontakcie z ministrem sportu i wierzę, że przyłączy się do naszej inicjatywy, podobnie jak przedstawiciele parlamentu. Zaproszenie kierujemy do prezesa PL 2012, Ekstraklasy i klubów, Zbigniewa Bońka. Sponsorzy również będą mieli swoje miejsce w debacie. Jestem też po rozmowie z prezesem SportFive. Ściągniemy dużo autorytetów.

Do kogo ma pan największy żal o to, że z polską piłką jest źle?

Według mnie to zbiorowa odpowiedzialność. Nie jest winna jedna osoba czy jedna organizacja. Nałożyło się wiele czynników i wiele złych decyzji.

Pan też poczuwa się do winy?

Canal+ ma duże ambicje związane ze sportem, a transmisje piłkarskie są kluczowym elementem naszej oferty. Jednak to nie oznacza, że mielibyśmy brać odpowiedzialność za kondycję polskiego sportu. Czy jednak mogliśmy jeszcze więcej komentować, wymagać, naciskać? Pewnie tak. Na pewno mamy wielką potrzebę działania. To najwyższy czas, by działać. Zajmuję się biznesem i zarządzaniem już od 18 lat. W tym czasie upewniłem się, że pozycja negatywnego recenzenta, który jedynie ciągle wytyka, co złe, a co niedobre, nic nie da, a wręcz ma to negatywny skutek. Ludzie zaczynają się okopywać w swoich działaniach i sądach.

Czytaj dalej...



Napisał pan: "Z prawdziwą troską i niepokojem patrzymy na kondycję polskiej piłki". Canal+ teraz patrzy, a wcześniej nie widział, że się dzieje źle?

Trzy lata temu, gdy wybuchła afera korupcyjna, mój poprzednik potrafił powiedzieć, że korupcja to rzecz bardzo niepokojąca. Z tego powodu zawiesił wręczanie Piłkarskich Oscarów.

Ale to było tylko symboliczne działanie.

To była nowa sytuacja dla Canal+. Jesteśmy w kilku krajach partnerem miejscowej piłki. Nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji. Dojrzewaliśmy do tego, by dzisiaj na nowo zdefiniować swoją rolę. Będzie bardziej aktywna. Może można powiedzieć, że mogliśmy wcześniej zdwoić działania. Wybraliśmy jesień 2009.

Canal+ ma wpływ na kluby. Gdyby uderzył pan pięścią w stół, nie miałoby to lepszego skutku niż dialog?

Po pierwsze ja mam umowy, jestem zobowiązany do konkretnych rzeczy w stosunku do Ekstraklasy. A jak na razie Ekstraklasa jako dostawca w pełni się sprawdza, jest wiarygodnym partnerem. Zorganizowanie szerokiej debaty, która - jestem pewien - wiele przyniesie dobrego, to zdecydowanie lepszy pomysł, niż gdybym powiedział na przykład, żezakręcam kurek.

Pokazując ekstraklasę w taki, a nie inny sposób, nie czuje się pan jak ktoś, kto zaklina rzeczywistość?

Buduje się i modernizuje kilkanaście stadionów. Więc faktycznie musimy być trochę kreatywni, aby pokazywać nie tylko słupy i dźwigi. Ale co w tym złego? Rzeczywistość nie jest ani biała, ani czarna. Ważne, żeby wyłuskać kilka tych elementów, na które i widzowie spojrzą z chęcią. Nie zapominajmy o ważnej zasadzie - telewizja, w tym transmisja sportowa, to widowisko.

Gdyby na antenie Canal+ pokazywać to, co złe, gdybyście to otwarcie piętnowali, to nie przyspieszyłoby to reform?

Wszelkie rasistowskie wybryki wytykamy palcem. Bez żadnych skrupułów. Co do decyzji sędziów, to nasze komentarze są surowe. Gdy brakuje piłkarzom chęci walki, też nie jesteśmy łaskawi. Co do chuliganów, zawsze wszystkie nasze materiały są do dyspozycji stron, które odpowiadają za bezpieczeństwo. Na pewno z pokorą wysłuchamy, gdzie moglibyśmy być bardziej surowi. Nie wierzę ani w czarnowidztwo i skrajny pesymizm, ani udawanie, że wszystko jest w porządku.

* Bertrand Le Guern, menedżer, posiada polskie i francuskie obywatelstwo. Wcześniej pracował w PTK Centertel, Telekomunikacji Polskiej SA, France Telecom i Netii SA. Od stycznia jest prezesem spółki Canal+ Cyfrowy