Artur Szczepanik: Czy w swojej karierze przeżył pan kiedyś bardziej zwariowany tydzień niż ten ostatni?
Sebastian Boenisch: Chyba nie. Nie oczekiwałem, że będzie o mnie aż tak głośno. Powstało o mnie tyle artykułów, że nie nadążałem ze sprostowaniami. Niemieccy dziennikarzy wyczytali gdzieś, że Smuda już u mnie był, ale to nie prawda. Poznaliśmy się dopiero teraz. Najbardziej zwariowany dzień przeżyłem wczoraj. Miałem chyba 200 nieodebranych połączeń.

Reklama

Miał pan tremę, wiedząc, że na pański występ przeciwko Borussii Dortmund pofatyguje się niemal cały sztab kadry?
Wiedziałem, że trener Smuda mnie ogląda i było mi miło, że fatygował się tu specjalnie dla mnie. Kiedy jednak usłyszałem pierwszy gwizdek, to zupełnie o tym nie myślałem i skupiałem się tylko na grze. Chciałem też przypomnieć, że pierwszym selekcjonerem, który chciał mnie powołać do kadry Polski był Stefan Majewski. Chciał mnie wziąć na mecze z Czechami i ze Słowacją. Nie mogłem jednak przyjechać, bo nie miałem dokumentów.

Franciszek Smuda usłyszał od pana deklarację, że zagra pan dla Polski?
Ostatecznej decyzji jeszcze nie podjąłem. Smuda, to bardzo sympatyczny człowiek. Miło się z nim rozmawiało. Do końca rundy chcę się jednak skupić na grze w Werderze. Jesteśmy w czołówce tabeli i zamierzamy do końca walczyć o mistrzostwo Niemiec. Równie ważne są dla mnie też rozgrywki Ligi Europy. Do innych rzeczy nie mam teraz głowy. Cieszę się, że trener reprezentacji Polski się mną interesuje. To dla mnie naprawdę ważna sprawa i dlatego nie chcę się spieszyć z decyzją. Na pewno nie zdecyduję się z dnia na dzień. Moi rodzice po spotkaniu z panem Smudą byli bardzo zadowoleni. Ja też się cieszę, że chciał mnie poznać. Osobiście czułem też potrzebę pogadania z selekcjonerem. Na razie jednak koniec z tematem kadry Polski.



Czy na negocjacje ze Smudą zgodził się pan tylko dlatego, że nie ma szans na miejsce w reprezentacji Niemiec?
Nie. Wierzę w to, że potrafię być najlepszy na swojej pozycji. Stać mnie na to, aby zdobyć miejsce w podstawowym składzie reprezentacji Niemiec. Jednak nie wykluczam, że będę grał dla Polski. Coś więcej na ten temat będzie wiadomo w przyszłym roku. Wtedy na pewno się określę.

Reklama

Dla Niemiec pan już grał, jakie to uczucie?
Kiedy dostałem pierwsze powołanie do młodzieżówki od Dietera Eilitsa, to nie zastanawiałem się ani chwili. Poczułem się bardzo wyróżniony, że ktoś taki docenił moje umiejętności. W każdy mecz w niemieckich barwach wkładam całe serce.

Decydując się na grę dla Polski, niczym pan nie ryzykuje. Przez 2,5 roku gramy tylko mecze towarzyskie, a występy w nich nie powodują, że traci pan szanse na grę dla Niemiec.
O, co to, to nie. Jeśli już się zdecyduję, to raz na zawsze. Na pewno nie będzie tak, że zacznę grać dla Polski, a po tym jak przegra trzy mecze, to się rozmyślę i wybiorę Niemcy. Moja decyzja będzie ostateczna.

Reklama

Jak się panu gra w tak wielkim klubie jak Werder?
To fantastyczna sprawa. Jako piłkarz tego zespołu jestem bardzo popularny. Kibice Werderu są bardzo fanatyczni. Nie zdarza mi się wyjść na spacer po mieście i nie zostać zaczepionym przez kibiców, nie rozdać paru autografów. Nie przeszkadza mi to, bo dla nich zawsze mam czas.

Ma pan jakieś wspomnienia z Polski, Gliwic gdzie się pan urodził?
Z Polski wyjechałem w wieku dwóch lat, więc nie mam żadnych wspomnień z dzieciństwa, które byłyby związane z pobytem tam. Kiedy byłem nastolatkiem, to z rodzicami co roku jeździliśmy na ferie zimowe do Szczyrku, żeby poszaleć na nartach. Nigdy nie byłem jednak w Warszawie, a Kraków zwiedziłem, gdy miałem 10 lat, więc nic z tej wycieczki nie pamiętam.



A zna pan polskich piłkarzy?
Oczywiście. Bardzo cenię Jakuba Błaszczykowskiego, przeciwko któremu grałem w niedzielę. Jest bardzo szybki i dynamiczny, przez to trudno go upilnować. To jeden z liderów reprezentacji Polski. Myślę, że z nim w składzie Polska będzie odnosić sukcesy.

Zapomniał pan o Tomaszu Wałdochu...
On był pierwszym polskim piłkarzem, którego poznałem. Zawsze służył mi radą. On był kapitanem Schalke, a ja dopiero wchodziłem do zespołu z drużyny rezerw. Wiele mnie nauczył.

A styl gry reprezentacji Polski też pan pochwali?
Oglądałem ważne mecze kadry w ostatnich eliminacjach, ale nie chcę się wypowiadać o tym, jak grali. Jednak zawsze kiedy widzę skrót z meczu Polaków, to śledzę go bardzo uważnie.

Ekstraklasę też?
Może kiedyś, jak będę miał 33 lata, to zagram w polskiej lidze (śmiech).. Nikomu u was specjalnie nie kibicuję. Czasem oglądam polską ligę, ale nie wiem, kto w niej jest liderem. Wiem jednak, że macie silne zespoły. Lech Poznań, kiedy z nim graliśmy sparing, zrobił na mnie wielkie wrażenie.