Będzie to trzecie spotkanie tych tenisistów, a dwa poprzednie wygrywał Djokovic. Po raz pierwszy trafili na siebie w 2004 roku w pierwszej rundzie challengera ATP w Budapeszcie i wówczas lepszy w dwóch setach okazał się Serb, dobijający się wówczas dopiero do światowej czołówki.

Reklama

Przed rokiem ich drogi ponownie się skrzyżowały, tym razem w meczu o tytuł w turnieju ATP Tour rozgrywanym w Belgradzie, rodzinnym mieście Djokovica, który ponownie wygrał, tym razem 6:3, 7:6 (7-0).

"Pamiętam ten mecz, bo nie był dla mnie łatwy. Tam graliśmy na korcie ziemnym, więc piłki były nieco wolniejsze, a tutaj jest o wiele szybsza nawierzchnia. Na pewno ciężej będzie odbierać jego serwis, ale myślę, że powinienem wygrać. Lubię grać w Melbourne, dobrze się tu czuję i odpowiadają mi te korty, dlatego powinno być dobrze" - powiedział Serb, który jedyny triumf w Wielkim Szlemie odnotował właśnie w Australian Open w 2008 roku.

"Na razie miałem w tym turnieju szczęście i trochę sił zaoszczędziłem w poprzedniej rundzie, więc jestem dobrej myśli. Oczywiście nie będzie mi łatwo w tym meczu, bo nie mam tak dużego doświadczenia jak on, ale z drugiej strony nie mam tu nic do stracenia" - powiedział Kubot, który na twardej nawierzchni w Melbourne Park uzyskał najlepszy wynik w singlowej karierze.

Przed tegorocznym Australian Open dwukrotnie udało mu się przebić z eliminacji do turnieju głównego w Wielkim Szlemie: w 2006 roku w nowojorskim US Open, gdzie dotarł do trzeciej rundy, oraz w ubiegłym sezonie w paryskim Roland Garros, ale wtedy przegrał pierwszy mecz.

W poprzednim Australian Open uzyskał najlepszy jak dotychczas wynik w grze podwójnej, docierając z Austriakiem Oliverem Marachem do półfinału. Rok zakończyli jako siódma para na świecie, po występie w kończącym sezon ATP World Tour Finals w hali o2 w Londynie, gdzie grało osiem najlepszych debli w rankingu (w tym także Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski).

Tym razem - po raz pierwszy w Wielkim Szlemie - Kubot wystąpił bez konieczności przebijania się przez eliminacje, na co pozwolił mu ranking 101. uzyskany na koniec poprzedniego sezonu. Najpierw wygrał z Niemcem Mishą Zverevem 6:3, 6:3, 6:3, a następnie pokonał Kolumbijczyka Santiago Giraldo 6:4, 3:6, 6:3, 6:1. W trzeciej rundzie nie wyszedł na kort, bowiem w wyniku kontuzji nadgarstka mecz walkowerem oddał mu Rosjanin Michaił Jużny, rozstawiony z numerem 20.

Reklama

Awans do 1/8 finału oznacza dla Polaka premię w wysokości 89 tysięcy dolarów australijskich oraz 160 punktów do rankingu ATP World Tour, co powinno mu pozwolić awansować w okolice 60. miejsca, a być może nawet zbliżyć się do czołowej 50-tki klasyfikacji tenisistów. Już w poniedziałek osiągnął najwyższą w dotychczasowej karierze - 86. pozycję na świecie.

Jeśli pokona Serba, zarobi 200 tysięcy dolarów australijskich oraz 360 punktów, a w ćwierćfinale zmierzy się ze zwycięzcą spotkania pomiędzy Francuzem Jo-Wilfriedem Tsongą (nr 10.) i Hiszpanem Nicolasem Almagro (26.).

Pojedynek najlepszego obecnie polskiego tenisisty z Djokovicem został wyznaczony jako trzeci na Hisense Arena, drugim co do wielkości stadionie po Rod Laver Arena. Powinien się rozpocząć - w zależności od przebiegu wcześniejszych meczów - około godziny czwartej rano czasu polskiego.