Rozstanie z Furtokiem nie oznacza dla piłkarskiej federacji dodatkowych kosztów, bo do tej pory nie zdążył on jeszcze podpisać umowy. Furtok był autorskim pomysłem Smudy, gdy okazało się, że pierwszy kandydat Marek Koźmiński podjęcie pracy w kadrze uzależnił od przyznania mu bardzo szerokich kompetencji, co miało być kalką funkcji, jaką w niemieckim futbolu pełni Oliver Bierhoff (Koźmiński w tej sprawie z byłym reprezentantem Niemiec nawet się kontaktował; dobrze się znają ze wspólnej gry w Udinese).
Furtok miał być przeciwieństwem Koźmińskiego. Cichy, spokojny i bez szemrania wypełniający polecenia Smudy. Rzeczywistość go jednak zaskoczyła. Na zgrupowaniu w Tajlandii - o czym już pisaliśmy - zupełnie nie radził sobie w nowej roli. Przyćmił go reprezentujący firmę SportFive Konrad Paśniewski. "Robiłem tylko, co do mnie należało z racji tego, że jestem zatrudniony w SportFive. Proszę nie konfrontować mnie z Janem Furtokiem" - podkreśla Paśniewski.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy zrobił on zawrotną karierę. Wszystko dlatego, że po wręczeniu dymisji Janowi de Zeeuwowi PZPN nie pomyślał o jego następcy i gdy zaangażowano selekcjonera tymczasowego Stefana Majewskiego, to robiąca ze związkiem marketingowe interesy firma SportFive doraźnie oddelegowała do kadry swojego człowieka, którym był właśnie Paśniewski. Operację "Tajlandia" również on nadzorował, ale tylko dlatego, że w dalszym ciągu na stanowisku dyrektora kadry był wakat.
>>> Czytaj także: Lech Poznań sięga po "polskiego Messiego"
p