Ekstraklasa Józef Wojciechowski coraz bardziej zniechęca się do sponsorowania sportu

ózef Wojciechowski nie ukrywa, że spadek oznacza koniec jego przygoty ze sponsorowaniem nie tylko Polonii, ale sportu w ogóle. Trudno mu się dziwić, patrząc na to co dzieje się na Konwiktorskiej. Kolejni trenerzy naciągają wlaściciela JW Construction na ściąganie za wielkie pieniądze zawodników, którzy w ogóle na to nie zasługują. Jose Mari Bakero nie wyłamał się z tej tradycji. Asystentem zrobił swojego brata Jona, a drugim asystentem kolejnego znajomego z Hiszpanii – Luis Mila Villarroela. O to jednak Wojciechowski do Bakero raczej nie powinien mieć pretensji. Dużo bardziej bolą go na pewno nieudane zimowe transferynsor Polonii wydał na nie 1,5 mln zł. Ufał bezgranicznie Bakero, który do drużyny brał zawodników, polecanych przez zaprzyjaźnionych menedżerów.

Reklama

Andreu Guerao Mayoral na razie okazuje się słabszym pomocnikiem od tych, którzy już w Polonii byli. Za siedzenie na ławce rezerwowych pobiera 70 tys. zł miesięcznie. To i tak niewiele, bo trafił on do Polonii ze Sportingu Gijon za darmo. Największy niewypał transferowy, chyba w całej historii warszawskiego klubu, nazywa się Cesar Alexis Cortes i pochodzi z Chile. Wojciechowski za namową Bakero wyłożył na niego 250 tys. euro, a płaci mu 100 tys. zł miesięcznie! Robert Lewandowski, czy Paweł Brożek na razie tylko marzą o takich pensjach. Cortes jest zupełnie nieprzygotowany do gry, jest niski, ma słabe warunki fizyczne i dość kiepską technikę. Jest zawodnikiem słabszym niż Jacek Kosmalski, z którym Polonia rozwiązała kontrakt. Nawet jeśli po okresie aklimatyzacji Cortes zacznie grać w pierwszym składzie, to i tak nie jest to piłkarz warty aż takich pieniędzy.

Kolejne wynalazki Bakero, to Nigeryjczycy – Pinto Cypren Uche i Dolapo Omotayo Ayewoh. Do Polski przylecieli dlatego, że trener pamięta ich dobrą grę... przed kilku laty. Także polscy piłkarze, którzy trafili ostatnio do Polonii – Tomasz Brzyski i Janusz Gancarczyk – nie grają na miarę oczekiwań. Bez formy są liderzy zespołu – Łukasz Trałka, Tomasz Jodłowiec i bramkarz Sebastian Przyrowski. Jeden Adrian Mierzejewski to za mało, żeby utrzymać się w lidze.

Reklama

Wyniki powodują, że atmosfera w zespole też nie jest najlepsza. Piłkarze odkryli w szatni rzekomy podsłuch i kamery, którymi Wojciechowski miałby ich szpiegować. Biedni zawodnicy poskarżyli się prasie, zamiast wyjaśnić skąd w zegarze wzięła się mini kamerka. Stacja Orange Sport za zgodą właścicieli klubu chciała dokonać telewizyjnej prowokacji. Do Polonii miał trafić nowy trener od przygotowania fizycznego, który na pierwszych zajęciach miał uczyć piłkarzy żonglowania pomarańczami (nawiązanie do nazwy stacji). Występ wynajętego aktora miała rejestrować ukryta kamera. Nie udało się, bo Damian Jaroń odkrył urządzenie. W podobny sposób niedawno zażartowano z piłkarzy Benfiki Lizbona. Z działalności tego klubu wzięto też marketingowy pomysł dzwonienia do kibiców i zapraszania ich na mecz. W Portugalskim klubie osobiście robił to trener Jorge Jesus, a w Polonii rezerwowy bramkarz Radosław Majdan.

Po przegranej z Lechem Poznań, a także po zremisowanych spotkaniach z Lechią Gdańsk i Ruchem Chorzów Wojciechowski miał słuszne pretensje do sędziów, którzy regularnie krzywdzili Polonię. W sobotnim wyjazdowym meczu z Zagłębiem Lubin arbiter krzywdził raczej gospodarzy. Zespół trenera Marka Bajora na wiosnę gra rewelacyjnie. Lubinianie wygrali trzeci mecz z rzędu 2:0. Piątą bramkę na wiosnę strzelił Bułgar Iljan Micanski. – Widziałem już powtórki z sytuacji, w której z boiska wyrzucony został Mouhamadou Traore i był to ewidentny rzut karny dla nas. W ogóle nie ma mowy o żółtej kartce dla naszego napastnika – denerwował się Bajor.

Pierwsze bramki i pierwsze punkty na wiosnę zdobyła Wisła Kraków. Wynik 3:0 w spotkaniu z Lechią jest imponujący, ale gra nie do końca. To jeszcze nie jest zespół na miarę mistrzostwa Polski. Henryka Kasprczaka czeka dużo pracy.