Pierwsze zawody od mistrzostw świata w Melbourne i od razu świetny czas - 22,19 na 50 m kraulem. Nie zawiódł pan swojej warszawskiej publiczności.
Szczerze mówiąc jestem trochę zawiedziony. Liczyłem, że zejdę poniżej 21 sekund, tym bardziej, że płynąłem z Łukaszem Gąsioriem. Może zrzucę winę na basen? Zawsze w takich sytuacjach można powiedzieć, że woda była za gorąca (śmiech).

Reklama

Przez ostatnie miesiące nie miał Pan chyba specjalnych warunków do trenowania - w maju urodził się Panu syn i z rodziną przeprowadził się pan z USA do Hiszpanii.
Los spłatał mi miłą niespodziankę - dawno nie miałem takich możliwości do trenowania. Klub pływacki Geppards w zamian za konsultacje trenerskie dał mi nieograniczony dostęp do basenu - 25- i 50-metrowego i siłowni. Zazwyczaj mam do dyspozycji cały tor. Rzadko się zdarza, żebym dzielił go choćby z jedną osobą, a przecież przez lata pływało nas na torze nawet po ośmiu. Dzięki temu przez ostatnie cztery miesiące przepłynąłem więcej niż w ciągu ostatnich trzech lat, kiedy trening był tylko dodatkiem do pracy trenera. Dlatego konieczność pozostania w Hiszpanii tak bardzo mnie nie zmartwiła.

Bardzo pan liczył na powrót do Stanów, gdzie mieszkał pan i trenował przez 13 lat. Po trzech latach pracy jako trener - wolontariusz pływackiej drużyny Uniwerystetu Berkeley Cal Aquatics miał pan wreszcie podpisać kontrakt i zacząć zarabiać pieniądze. Ale do podpisania umowy nigdy nie doszło. Co się stało?
Wszystko rozbiło się o biurokrację. Ja i moja rodzina nie dostaliśmy zielonej karty. Nasze dokumenty cały czas czekają na rozpatrzenie w amerykańskim urzędzie imigracyjnym INS i wszystko wskazuje na to, że zostaniemy rezydentami USA, ale nie wiadomo kiedy. Liczyłem, że sprawa wyjaśni się do stycznia i przyjąłem propozycję pracy w Berkeley. Ale w listopadzie, po miesiącach życia na walizkach, zdecydowaliśmy się z żoną na wynajęcie własnego mieszkania w Villanueva del Pardillo pod Madrytem. Powiedziałem trenerom w Berkeley, żeby na mnie nie liczyli i mój etat dostał ktoś inny.

A gdyby wizę przyznano tylko panu? Pojechałby pan do Stanów sam?
Nie brałem pod uwagę rozstania z rodziną, nawet na te kilka miesięcy do Igrzysk. Może dobrze się stało, bo jako trener nie miałbym czasu na własne treningi.

Będzie pan jednak z dala od swojego trenera i mentora Mike'a Bottoma. Telefony i maile tym razem mogą nie wystarczyć.
Pewnie, że byłoby lepiej, gdybym trenował bezpośrednio pod okiem Mike'a. Ale czuję, że dojrzałem do tego, by się „samotrenować”. W końcu przygotowywałem się do tego trzy lata, układając trening dla moich zawodników. Zresztą w Berkeley też byłbym daleko od Mike'a, bo trener przeniósł się na Florydę. Pracuje dla klubu The Race Club, stworzonego przez pięciokrotnego mistrza olimpijskiego Gary'ego Halla Jr specjalnie dla pływackich sprinterów. Jadę tam na trzy tygodnie w maju.

Reklama

Do Race Club na trzy tygodnie wybiera się nasza sprinterka Agata Korc. Czy nie lepiej, gdyby pływała tam do samych igrzysk?
Trzy tygodnie pod okiem najlepszego na świecie specjalisty od sprintu, bo za takiego uważam Mike'a, na pewno da Agacie bardzo dużo. Ale jeszcze lepiej by było, gdyby z Agatą pojechał jej trener Piotr Albiński. Wtedy ten obóz przysłużyłby się wszystkim jego pływakom, nie tylko Agacie. Co do przygotowań olimpijskich, uważam, że byłoby lepiej, gdyby Agata została w Polsce. Nie można w ostatniej chwili zmieniać czteroletniego cyklu, którym szła dotąd pod okiem swojego trenera.

W maju urodził się panu syn. Czy ojcostwo zmieniło pana jako sportowca?
Myślę, że narodziny dziecka zmieniają każdego. Mnie na pewno zmieniły jako człowieka. Ojcostwo daje zupełnie inną perspektywę na życie. Nabiera się opowiedzialności i opiekuńczości. Teraz jestem w stanie obudzić się o każdej porze nocy, żeby zająć się synem. Żyję wedle zasady, by wszystkiemu co robię poświęcać się w stu procentach. Kiedy więc karmię, czy przewijam mojego syna, myślę tylko o tym, by właściwe trzymać butelkę. Ale gdy staję na słupku czy przepływam kolejną długość basenu umysł mam skupiony wyłącznie na pływaniu.

Reklama

Myśli pan już o przyszłości syna? Chciałby pan, żeby został pływakiem?
O synu powiem tylko tyle, że codziennie jest w wodzie, kiedy kąpiemy go w wannie.

Za osiem miesięcy pojedzie pan na swoje czwarte igrzyska. Jedzie pan tam po medal?
O igrzyskach jeszcze nie myślę. Koncentruje się na treningu i przygotowaniach do mistrzostw Europy na długim basenie w Eindhoven, gdzie będziemy walczyć o kwalifikacje olimpijskie.