Słaby występ Otylii Jędrzejczak w niedzielnym półfinale na jej koronnym dystansie - 200 m delfinem - postawił na równe nogi dziennikarzy z całej Europy. Polka zaczęła wyścig spokojnie, dając się wyprzedzić rywalkom, ale potem zamiast wystrzelić do przodu, nagle osłabła. Wynik 2.11,40 nie dał jej ani kwalifikacji olimpijskiej, ani finału.

Reklama

Jędrzejczak podeszła do przegranej bardzo dojrzale. "Włączyła mi się czerwona lampka dająca znać, że czas ostro wziąć się do roboty" - powiedziała. I dodała, że intensywnych treningów przed igrzyskami nie zamierza przerywać startem w kwietniowych mistrzostwach Polski w Ostrowcu Świętokrzyskim ani w mistrzostwach świata w Manchesterze.

Tym oświadczeniem wprawiła wszystkich w osłupienie - pisze DZIENNIK. Mistrzostwa kraju to bowiem ostatnia sposobność zdobycia minimum. Zdziwiony był też trener Otylii Paweł Słomiński, który przyznał, że zawodniczka nie skonsultowała z nim tej kontrowersyjnej decyzji. Mówił, że będzie się starał przekonać Jędrzejczak, by trzymała się harmonogramu wyznaczonego przez Polski Związek Pływacki.

Postanowienie pływaczki okazało się nieodwołalne. Następnego dnia Słomiński powiedział dziennikarzom, że zmuszony jest skierować do zarządu Polskiego Związku Pływackiego pismo z prośbą o wyznaczenie innego terminu uzyskiwania kwalifikacji lub uznania wyników zawodniczki sprzed kilku miesięcy. Przyznał też, że nawet jako wiceprezes PZP nie jest w stanie wpłynąć na decyzję swoich kolegów ze związku.

Reklama

Niedzielne oświadczenie Otylii odwróciło uwagę od wątłych sukcesów i liczniejszych porażek polskiej reprezentacji w Holandii. To właśnie problem minimum, a nie brązowy medal aktualnego mistrza świata na 1500 m kraulem Mateusza Sawrymowicza czy srebrny Pawła Korzeniowskiego na 200 m motylkiem zapamiętają z Eindhoven polscy kibice. Być może szczęśliwie dla samej reprezentacji, bo kontrowersje wokół decyzji PZP w sprawie Jędrzejczak odsuną dyskusję na temat stanu polskiego pływania na pięć miesięcy przed Igrzyskami.

Paweł Słomiński tłumaczy postawę naszych reprezentantów w Eindhoven słabymi warunkami do treningu, brakiem w Polsce basenu z prawdziwego zdarzenia i zmęczeniem psychicznym zawodników spowodowanym ciągłymi zgrupowaniami. Trudno jednak nie dostrzec, że to już nie ta sama reprezentacja, która w 2006 r. zdobywała medale w mistrzostwach Europy w Budapeszcie i rok temu w mistrzostwach świata w Melbourne.