Ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo nie są zbytnio zaniepokojeni incydentem, który wydarzył się w minioną sobotę podczas ligowego meczu Wisły z Odrą Wodzisław. Jeden z widzów rzucił nożem z kierunku bramkarza drużyny gości Adama Stachowiaka. "Taka sytuacja na pewno nie powtórzy. Ochrona stadionu Wisły zrobiła błąd, wpuszczając osobę z niebezpiecznym przedmiotem. Na spotkaniach reprezentacji takiego przypadku nigdy nie było" - mówi Kręcina, zapewniając, że obiekt będzie dobrze zabezpieczony.

Reklama

"Mamy od kilku lat kontrakt z firmą Zubrzycki i to jej ochroniarze, a nie gospodarze, dbają zawsze o bezpieczeństwo na meczach reprezentacji Polski. Ekipa USA jest jednak chroniona dodatkowo. Tak było również przed naszymi poprzednimi meczami: w Płocku w 2004 r. i w Kaiserslautern w 2006" - przypomina sekretarz generalny PZPN.

Wzmocnione zabezpieczenia to standard przy okazji wszystkich występów Amerykanów poza własnym krajem. Ma to oczywiście związek z wojną w Iraku i zagrożeniem atakiem terrorystycznym - pisze DZIENNIK.

"Dla nas to nic nowego. Dlatego nie możemy swobodnie spacerować po miastach, w których się zatrzymujemy. Mam nadzieję zobaczyć Wawel w Krakowie, ale to jest możliwe tylko wtedy, gdy wybieramy się całym zespołem" - wyjaśniał Landon Donovan, najbardziej znany z amerykańskich piłkarzy. U siebie w kraju jest bardzo popularny - zdobył najwięcej goli w historii amerykańskiej piłki, w Polsce zagra już w narodowych barwach po raz 98.

Reklama

Ale nawet on nie może się umówić z dziennikarzami z innego kraju na ekskluzywny wywiad. "Przepraszam, ale mamy zakaz. Możecie pytać, ile chcecie, ale tylko po treningu" – mówi Donovan, bezradnie rozkładając ręce. Potem wsiada do autokaru eskortowanego przez trzy samochody pełne policjantów.

Sytuacja z rzuconym w sobotę w Adama Stachowiaka nożem nie wzbudza emocji wśród osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo piłkarzy. To bardziej wewnętrzna sprawa Wisły, która musi się liczyć z zamknięciem przez Ekstraklasę SA trybuny, z której rzucono nóż. Krakowianie analizują przekazany policji zapis monitoringu 30 kamer, by znaleźć winnego. Władze Wisły twierdzą wprawdzie, że nie mają sobie nic do zarzucenia, ale sprawą się przejęły.

"Tak mały przedmiot można wnieść na trybuny, bo przy wejściu ochroniarze nie mogą dokładnie przeszukiwać wszystkich kibiców. Jest to czynność procesowa, na którą nie mają zgody" - rozkłada bezradnie ręce dyrektor bezpieczeństwa na stadionie Kazimierz Antkowiak. Dodaje, że rozwiązaniem może być wprowadzenie wykrywaczy metalu. Dziś na meczu kadry ich jeszcze nie będzie, ale ochrona zapewnia, że nic złego się nie wydarzy.