"Smolarkowi brakuje meczów. Niektórzy potrafią zbudować dobrą formę wyłącznie treningami, ale Ebi do nich nie należy. Tylko jeżeli regularnie gra w lidze, to nie trzeba się martwić o jego dyspozycję" – twierdzi Beenhakker. To dlatego cały sobotni mecz ze Słowenią (1:1) przesiedział na ławce rezerwowych. Kiepska postawa biało-czerwonych sprawiajednak, że Beenhakker nie ma wyjścia. Jeżeli chce uniknąć jutro kompromitacji, musi postawić na Smolarka. O tym ze swoimi współpracownikami bardzo długo rozmawiał już w sobotni wieczór.Trenerska dyskusja już w bardziej optymistycznym tonie była kontynuowana w niedzielę, kiedy na treningu okazało się, że Ebi wygląda lepiej niż jeszcze kilka dni wcześniej. Czas działa na jego korzyść. Podobno już wyrzucił z głowy skomplikowane negocjacje w sprawietransferu do Boltonu i teraz bez żadnych przeszkód może się skoncentrować na sprawach reprezentacji.

Reklama

W przerwie sobotniego meczu Smolarek razem z innymi dublerami urządził sobie trening strzelecki. W pewnym momencie popisał się efektowną przewrotką. Kibice zaczęli skandować jego nazwisko, a on pozdrowił ich w taki sposób, jakby strzelił bramkę na wagę zwycięstwa. W trakcie drugiej połowy fani zaczęli się dopominać o piłkarza Boltonu, a Leo Beenhakker wolał postawić na Marka Saganowskiego - pisze DZIENNIK.

Teraz Ebi też pali się do gry, chociaż musi sobie zdawać sprawę, że do szczytowej formy mu daleko. W kiepskiej dyspozycji był również na początku sezonu w 2006 roku. Beenhakker dał mu szansę w towarzyskim meczu z Danią (0:2), ale na boisku wytrwał niewiele ponad godzinę. W otwierającym kwalifikacje do Euro meczu z Finlandią (1:3) wszedł do gry dopiero w drugiej połowie. Przeciwko Serbii (1:1) nie zagrał w ogóle. Wtedy Beenhakker mógł już powoli myśleć o nowym zajęciu. Czekały go spotkania z Kazachstanem i Portugalią. Strata punktów oznaczała dymisję. Holender musiał dokonać zmian w składzie, bo to była jedyna szansa na poprawienie jakości gry zespołu.

I wtedy właśnie zdecydowanie postawił na Smolarka. Najpierw biało-czerwoni męczyli się na wyjeździe z Kazachami, ale gol ówczesnego napastnika Borussii zapewnił nam bezcenne zwycięstwo. Potem Polacy byli skazywani na porażkę w meczu z Portugalczykami. Smolarek na Śląskim potrzebował zaledwie osiemnastu minut, by wbić im dwa gole. Kibice byli zachwyceni. Już nie wyobrażali sobie polskiej kadry bez Beenhakera i bez Smolarka. To byli ich bohaterowie już do końca kwalifikacji, w których Ebi jeszcze trzy razy dał znać o swoim snajperskim talencie, przy okazji wyciągając Beenhakkera z olbrzymich tarapatów. To on strzelił wyrównującego gola w meczu z Azerbejdżanem (3:1), odwrócił losy meczu z Kazachstanem (było 0:1, a po jego trzech strzałach zrobiło się 3:1) i przypieczętował polski awans, strzelając dwa gole Belgii (2:0).

W ten sposób Smolarek dla Beenhakkera stał się najważniejszym piłkarzem kadry, którzy może liczyć na wręcz nieograniczony kredyt zaufania. Sam Ebi bardzo chce pomóc Beenhakkerowi. Przez ostatnie dwa dni podobno sporo razem rozmawiali, co ważne – bez pomocy tłumacza. Beenhakker zna Ebiego od wielu lat, zwrócił na niego uwagę jeszcze wtedy, gdy był juniorem Feyenoordu i marzył o wielkiej karierze. Smolarek doskonale zdaje sobie sprawę, że dobrym występem w San Marino pomoże sobie i Beenhakkerowi, który jest mu bliższy niż którykolwiek z polskich szkoleniowców.