Bartoś pełni odpowiedzialną funkcję w FIA. To od niego zależy, czy odcinek specjalny rajdu się odbędzie. Właśnie wrócił z Rajdu Walii, ostatniej eliminacji mistrzostw świata. Tam odwołał jeden z OS-ów, bo nagle zmieniły się warunki atmosferyczne.
"Chwycił mróz i zamiast rajdu szutrowego zrobił się rajd zimowy. Kierowcy nie mieli przygotowanych odpowiednich opon" - mówi Bartoś.
>>>Prokuratura bada wypadek Kuzaja
Na razie nie chce się wypowiadać na temat tego co zdarzyło się w Pradze. "Nie znam szczegółów sprawy, ale jeśli była taśma zabraniająca wejścia, to winni są kibice. Jeśli jej nie było, odpowiedzialny jest organizator. Na pewno nie ma nawet ułamka winy Kuzaja. Kierowcy nie patrzą, gdzie stoją kibice. O ich winie można mówić tylko kiedy złamią przepisy podczas odcinka dojazdowego" - podkreśla Bartoś.
Polski sędzia nie raz musiał odwoływać odcinki specjalne z powodu niesubordynacji kibiców. Najczęściej zdarzało się to w krajach na południu Europy bądź w Ameryce Południowej, gdzie nad fanami motoryzacji szczególnie trudno zapanować.
>>>Zobacz dramatyczne wideo z wypadku Kuzaja
"Co roku muszę odwoływać trzy, cztery OS-y. Zawsze spotykam się ze zrozumieniem organizatorów, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze. Są też rajdy w stu procentach zabezpieczone. Na przykład w Australii. Według lokalnego prawa, kibice, którzy wejdą w strefę zakazaną, mogą być aresztowani. Nikt nawet nie próbuje łamać tych przepisów. Tam kierowca może zderzyć się najwyżej z kangurem. A w Argentynie służby porządkowe nie mogą nic zrobić bez udziału policji. W rajdach zawsze będzie istniało ryzyko wypadku, ale jeżeli organizatorzy stają na wysokości zadania, to mogą je zminimalizować. W Czechach doszło do zaniedbania i ktoś za to musi odpowiedzieć. Na pewno nie Leszek Kuzaj" - dodaje Bartoś.