Bo Barcelona bardzo chciała wygrać. Nie było ważne, że nawet w przypadku remisu zachowywała ogromną, 9-punktową przewagę nad Królewskimi. W tych meczach radość ze zwycięstwa i punktów liczy się równie mocno co widok pobitego, upokorzonego rywala, liczy się jego złość i bezsilność.
Dlaczego? Leo Beenhakker, były trener Realu, powiedział niedawno, że derby Interu z Milanem czy Arsenalu z Chelsea to mimo wszystko tylko wielkie wydarzenia sportowe, a mecze Barcelony z Realem to znacznie więcej. To nawet więcej niż boje lewackiej Romy z prawicowym Lazio. Rzym, tak jak całe Włochy, może być podzielony pod względem politycznym, ale na tym podziały się kończą. W Hiszpanii jest inaczej.
Animozje pomiędzy dwoma największymi klubami tego kraju sięgają mrocznych czasów dyktatury generała Franco i wojny domowej. Mająca separatystyczne ambicje Katalonia do końca trwała po stronie Republiki, czym naraziła się na gniew tyrana. W trakcie walk zginął nawet jeden z prezesów Barcelony, którego auto ozdobione flagą Republiki wyjechało prosto na posterunek frankistów. Żołnierze obozu narodowego rozpoznali go i rozstrzelali bez sądu.
Później przez długie lata dyktatury stadion Barcy był jedynym miejscem, gdzie Katalończycy mogli mówić w swoim języku. Tymczasem stołeczny Real cieszył się dużą sympatią Franco, który wykorzystywał popularność futbolu do własnych celów. Jego reżim pomógł nawet Królewskim pozyskać największą gwiazdę w historii klubu – Argentyńczyka Alfredo Di Stefano, o którego Real rywalizował oczywiście z Barcą.
Do dziś bycie kibicem Dumy Katalonii to coś więcej niż sympatia dla futbolowej drużyny. Tylko w Barcelonie kibic jest jednocześnie członkiem klubu i jego sponsorem – ponad 150 tysięcy ludzi, tzw. soccios dobrowolnie opodatkowało się na rzecz Barcy, a w zamian decydują m.in. o wyborze prezesa. Tylko w Barcelonie nie sprzedaje się miejsca na koszulkach sponsorom – przeciwnie, klub bezpłatnie reklamuje międzynarodową organizację charytatywną UNICEF, a nawet wspiera ją finansowo.
Nawet tak wyjątkowy klub potrzebuje jednak wroga. I jest nim Real.