Trwała transmisja, zamierzaliśmy pokazać radość zawodników, lejącego się szampana, wypowiedzi na gorąco, niezwykłe emocje. Coś co w sporcie jest najpiękniejsze. Ustaliliśmy z trenerem Ryszardem Tarasiewiczem, że nasza stacja, która jest partnerem medialnym rozgrywek, będzie to miała na wyłączność.
Przed wejściem zatrzymało nas jednak trzech smutnych dżentelmenów, twierdząc stanowczo, że nigdzie nie wejdziemy. „Pan nas źle zrozumiał, my nie jesteśmy ochroniarzami obiektu, reprezentujemy policję i właśnie na terenie stadionu prowadzimy czynności operacyjne” – usłyszeliśmy. Do swojej szatni nie mogli też wejść zawodnicy, którzy zostali trochę dłużej na murawie stadionu, bo udzielali wywiadów. Sytuacja była kuriozalna. Plan transmisji nagle się zawalił. Bo akurat wtedy trzeba było zatrzymywać dwóch piłkarzy podejrzanych w aferze korupcyjnej sprzed lat. Nie można było tego zrobić pół godziny po meczu czy w każdej innej chwili. Tylko podczas transmisji, w świetle kamer.
Gorąco popieram działania zmierzające do oczyszczenia polskiej piłki ze wszelkiego brudu, ale szczerze mówiąc, jestem zniesmaczony sposobem działania tych organów. Przecież to była czysta pokazówka i pójście na łatwiznę. Nie chciało im się dzwonić do pięćdziesięciu dziennikarzy, aby przyjeżdżali jakiegoś zwykłego dnia i relacjonowali ich wspaniałą akcję, skoro mieli wszystkich i jeszcze kamery na stadionie. Dziwię się, że nie poszli na całość i nie wpadli na murawę w trakcie spotkania.
Jaki jest wydźwięk takiego meczu? Nikogo nie obchodzi w takim przypadku sport. Nikt nie mówi, że było ładne spotkanie, a Śląsk wygrał z Odrą Wodzisław. Liczy się tylko to, że zatrzymano Jacka B. i Tomasza M. Tylko o tym informują media. Proszę mi teraz powiedzieć, jak przekonać jakąś poważną firmę, aby inwestowała u nas w futbol. Będzie wydawać pieniądze, aby reklamować policję? Nasza telewizja zaangażowała ogromne środki w to sportowe wydarzenie. Było studio, kilka godzin transmisji, eksperci, wozy transmisyjne, technologia HD... I jaki jest tego finał? „Proszę się przesunąć, bo my tu prowadzimy czynności operacyjne”. W takich chwilach człowiek zaczyna się zastanawiać, czy zabawa w futbol w naszych warunkach w ogóle ma sens.
Teraz pytam: czy policja odda mi te obrazki z szatni, które mogliśmy nakręcić? Przecież to się działo tylko w tym jednym momencie, było niepowtarzalne. Nie da się tego zagrać, odtworzyć czy wyprodukować. Tak naprawdę ja jako dziennikarz i my jako stacja straciliśmy coś wartościowego w programie, jakąś część naszego produktu. Nikt nam tego nigdy już nie odda.
A najbardziej groteskowe jest to, że za kilkadziesiąt godzin ci piłkarze wyjdą z prokuratury i pewnie zagrają w innych spotkaniach. My jako podatnicy zapłaciliśmy za delegację panów z policji, którzy jechali po Jacka B. z Wrocławia do Wodzisławia, choć on przecież gra w Śląsku i mieszka kilka przecznic od prokuratury. Naprawdę mocno zastanawiam się, czy w tym wszystkim chodzi o prawdziwą walkę z korupcją, czy propagandę sukcesu i skuteczności działania pewnych organów.