Absurd? To mało powiedziane. Kibic kupuje przez cały rok bilety na mecze i płaci regularnie za dekoder, bo interesuje go, kto wywalczy mistrzostwo Polski, kto zagra w europejskich pucharach i kto spadnie z ligi. Ale PZPN jest zawsze mądrzejszy.

Reklama

Ekstraklasa i pierwsza liga nie są przygotowane do procesu licencyjnego i nie będą jeszcze co najmniej przez dwa sezony. Dziś realia są takie, że najbogatsze polskie kluby nie wydają pieniędzy na transfery, bo ich po prostu nie mają, a stadiony są dopiero w fazie budowy i nasi „giganci” swoje mecze w europejskich pucharach rozgrywają odpowiednio: Legia przy jednej trybunie z kibicami w Warszawie, Polonia też w stolicy, ale tylko do fazy grupowej, bo potem trzeba się będzie przenieść do Płocka, Wisła w Sosnowcu, a Lech we Wronkach. To jak tu poważnie traktować cały ten proces licencyjny, który dotyka przede wszystkim najbiedniejszych?

Ja już abstrahuję od koterii i układów towarzyskich oraz równych i równiejszych wobec podręcznika licencyjnego. Ale przypomnijmy sobie ostatnie sezony. Piast w Wodzisławiu, Polonia Bytom w Chorzowie, Ruch na stadionie Śląskim. Teraz Cracovia, która zajmuje miejsce ŁKS, opuszcza po latach kartonowe baraki na swoim stadionie, ale nie przenosi się na nowy obiekt, tylko szuka miejsca. Po wizytacji Zabierzowa i stadionu Hutnika Kraków teraz faworytem Pasów do gry jest obiekt GKS Katowice.

Ktoś powie, że wymogi licencyjne to nie tylko stadion. Zgoda. Ale wszyscy wiemy, że nie tylko w Łodzi w ostatnich miesiącach się nie przelewało. Więcej, zaległości były tak duże w co najmniej trzech klubach, że nie wiem, jakim prawem wydano im licencje. To znaczy, wiem. Prawem PZPN. Ten zna tego, tamten tamtego. Tego się skasuje, na tamtego przymknie oko. O pierwszej lidze to nawet nie chce mi się gadać. Odra Opole z licencją nie kończy sezonu, bo nie ma na paliwo, by dojechać na mecz, a Motor - klub wiceprezesa PZPN Adama Olkowicza - mimo że spadł z pierwszej ligi, to będzie w niej grać, bo „wielka komisja” nie przyznała licencji Jastrzębiu.

Przewodniczący Komisji Odwoławczej Zbigniew Lewicki, opowiadając o naciskach politycznych i podając się do dymisji, kreuje się na ostatniego sprawiedliwego. A to przecież właśnie pan Lewicki jest autorem najbardziej absurdalnego pomysłu ostatnich miesięcy. Wszak to on proponował zdegradować 16 zespołów zespołów ekstraklasy, utworzyć 34-drużynową ligę, podzielić pieniądze po równo i po roku utworzyć na nowo ekstraklasę z najlepszych 16 drużyn.

Nie rozumiem, dlaczego PZPN znów bezprawnie zmienia zasady w trakcie gry i już po sezonie odwołuje baraż 14. drużyny z ekstraklasy z 3. z pierwszej ligi. Przecież dla regulaminu nie ma znaczenia, czy zagra Korona z Arką, Arka z Podbeskidziem czy Podbeskidzie z Cracovią.

Nie pojmuję, jakim prawem PZPN i Ekstraklasa SA, przesuwając ŁKS na ostanie miejsce, zabierają temu klubowi blisko dwa miliony złotych wywalczone na boisku w sezonie, na który dostał licencję. Czy jak Grzegorz Lato odejdzie dziś z PZPN, a Andrzej Rusko z Ekstraklasy, to należy im się pensja za ostatnie miesiące wykonanej pracy, czy nie? Dziś na tej decyzji po 200 – 300 tys. zł zarobią wszystkie kluby, które na koniec sezonu zajęły miejsce niższe od ŁKS, dlatego nikt nie protestuje. Taka polska lojalność zawodowa. Zarobił tym sposobem także zdegradowany Górnik Zabrze.

Reklama

Nie mieści mi się w głowie, jak trener Cracovii Artur Płatek, były piłkarz, który kilka miesięcy temu szastał kasą profesora Filipiaka, a potem się skompromitował sportowo, może teraz powtarzać jak zaklęcie, że Cracovia zasługuje na ekstraklasę. Na ligę zasługują tylko jej kibice, wierni i oddani. I na tym koniec. Płatek do spółki ze Stefanem Majewskim w zeszłym sezonie udowodnili, że nie mają pomysłu na Cracovię w ekstraklasie.

Nie rozumiem, dlaczego PZPN powołuje się teraz w kontekście ŁKS na wyrok z Lozanny z 2006 r. i sprawę licencji PAOK-u Saloniki, a nie zająknął się nawet o tym przypadku dwa lata temu, kiedy licencję dostawał po czasie Ruch, i rok temu, kiedy po wszystkich możliwych negatywnych orzeczeniach licencję dostawała Polonia Bytom.

Jeśli ŁKS, który zajął siódme miejsce, ma nie grać w ekstraklasie przez to, że nie dowiózł na czas jakichś papierków, to niech ci, którzy takie decyzje podejmują w „duchu sportu”, patrzą na siebie według tych samych zasad. Skoro w zeszłym sezonie Ekstraklasa SA była, tak jak teraz ŁKS, spóźniona i nie potrafiła zacząć rozgrywek w planowanym terminie, a prezes Rusko przez rok nie zdołał znaleźć sponsora rozgrywek, to niech się też, razem ze swoją ekipą, zdegraduje. Skoro prezes Lato najpierw prosił o 100 dni, a potem nie wypełnił wyborczych obietnic, nie panuje nad komisjami związkowymi, zmienia regulamin w czasie rozgrywek i podpisuje dziwne kontrakty, to niech też poda się do dymisji. A PZPN, w tej formule i tym kształcie, niech się w końcu skończy. Skoro Zbigniew Lach jednego dnia krzyczy, że związek to mafia, a następnego dnia nie występuje z jego struktur, tylko jedzie na zarząd, a żaden z kolegów nie patrzy na niego krzywo, to już wiecie, jakie to jest towarzystwo.

Polska piłka to bagno. W weekend zamiast iść na mecz naprawdę lepiej pojeździć na rowerze albo pójść na spacer. A normalną piłkę obejrzeć w środku tygodnia w telewizji.