Prezes Polskiego Związku Kolarskiego (PZKol) Wojciech Walkiewicz w końcu się ugiął? Nie ulega wątpliwości, że obydwaj panowie nigdy nie darzyli się szczególną miłością, trudno nawet było mówić o przyjaźni. Kiedy tylko nadarzała się okazja, wbijali sobie szpilę, niestety te najboleśniejsze zawsze otrzymywał Szmyd, którego spór ze związkiem kosztował m.in. miejsce w kadrze na igrzyska olimpijskie w Pekinie.
Na zakończenie 66. Tour de Pologne wszystko się odmieniło, Szmyd w Polsce pojawił się jako gwiazda, zwycięzca etapu na Mt Ventoux podczas wyścigu etapowego Dauphine - Libere. Co dzień pod autokarem jego zespoły zbierały się tłumy kibiców, Sylwester był popularniejszy niż mistrz świata Alessandro Ballan i zwycięzca Giro d’Italia Ivan Basso.
"Jak widzę tylu polskich kibiców, z plakatami, z transparentami, to wierzę, że popularność tego sportu może się w naszym kraju odrodzić" - powiedział Szmyd.
>>>Najlepsza promocja Polski i kolarstwa
Zwycięstwo na Mt Ventoux Polakowi dodało pewności siebie. Do Polski przyjechał po zwycięstwo w Tour de Pologne, niestety skończyło się na siódmej lokacie. Pewności jednak nie stracił. "Wciąż tak się mówiło, że ja tylko komuś pomagam podczas wyścigów. A to tak wcale nie jest. Jeśli mam jakąś szansę, żeby powalczyć o dobrą lokatę, a nawet zwycięstwo, to drużyna mi to umożliwia. Skoro nawet taki zawodnik jak Ivan Basso zgłasza się dobrowolnie, jako ochotnik do pracy, i mnie praktycznie wiezie podczas etapów Tour de Pologne, to coś znaczy" - dodał Szmyd.
Kolarza czeka teraz ostatni etap przygotowań do Vuelta a Espania. "Tour de Pologne był dla nas ostatnim z wyścigów wieloetapowych przed Vueltą. Potem trening we Włoszech na San Pelegrino, na wysokości 2100 m n.p.m. Następnie mamy trzy klasyki w Mediolanie i praktycznie 25 lub 26 sierpnia wylot do Hiszpanii" - wyliczał Szmyd. "A polska kadra? To jeszcze okaże, wszystko zależy od wyników w hiszpańskim tourze".