To nie koniec marzeń Polaka. Jego promotor chce, by pojedynek z Hayem w Londynie decydował o miejscu w pierwszej piątce WBC. Znalazłby się wówczas w grupie z Olegiem Maskajewem (mistrz świata) i pretendentami do tytułu Samuelem Peterem, Sinanem Samil Samem, Tonym Thompsonem, Władymirem Wirczisem i Oliverem McCallem.
I pomyśleć, że w listopadzie ubiegłego roku Bonin miał kłopoty z trafieniem w olbrzymiego Pavla Slivina. Słowacki amator szlifujący swoje umiejętności na dyskotekach na Torwarze pierwszy raz w życiu walczył na prawdziwym ringu. Oglądaliśmy 2 rundy niemej komedii z Boninem w roli głównej. "To była profanacja boksu!" - ocenił zniesmaczony Krzysztof Kosedowski. Kibice tak nie uważali. Spadali z foteli ze śmiechu.
"Chciałbym o tym jak najszybciej zapomnieć" - szczerze wyznaje Bonin. O tym, że ma walczyć i z kim dowiedział się kilka dni przed pojedynkiem. Chciał jak najszybciej znokautować Słowaka i im dłużej go ścigał, tym bardziej się wstydził. "Masakra! Najgorsza walka w życiu" - krzywi się Bonin. "Z Hayem pokażę zupełnie inny boks" - zapewnia.
Anglik jest aktualnym mistrzem Europy, ale w wadze junior ciężkiej (tej w której mistrzem świata jest Krzysztof Włodarczyk). Jeśli wierzyć słowom jego promotora, Franka Warrena, Haye chce najpierw zdobyć tytuł mistrza świata w wadze junior ciężkiej (ma skrzyżować rękawice ze zwycięzca starcia O'Neil Bell – Jean-Marc Mormeck), a potem sięgnąć po pas w najbardziej prestiżowej kategorii wagowej.
"Nie będę przybierał zbytnio na masie przed walką z Boninem" - deklaruje zawodnik, który wygrał osiemnaście z dziewiętnastu zawodowych walk. Bonin ma być dla niego trampoliną do wielkiego świata. Tomasz, trochę niedoceniany w Polsce, ma już swoją markę za granicą. Respekt budzi nie tylko jego masa (ok. 110 kg), ale i dorobek. W ciągu zaledwie sześć lat stoczył 38 walk w wadze ciężkiej i przegrał tylko raz (z Audley'em Harrisonem), a dwudziestokrotnie jego rywale nie byli w stanie podnieść się z desek po ciężkich ciosach.
Nazywany jest przez brytyjską prasę Polskim Bykiem. Nawet jedyna porażka jest traktowana jako dowód na jego umiejętności. Przegrał bowiem z mistrzem olimpijskim z Sydney dopiero w 9. rundzie, choć skazywany był na szybki nokaut. "Na dodatek zostałem oszukany. Sędzia za szybko przerwał to starcie" - jeszcze dziś denerwuje się zawodnik grupy Hammer Knockout.
Walka z Hayem to jednak zupełnie inna bajka. To najszybszy z dotychczasowych rywali Bonina. Jest także sporo wyższy (186 cm Polaka kontra 192), porusza się po ringu z dużą swobodą, potrafi zadać serię mocnych ciosów, zaatakować z doskoku. Jego wada to nisko trzymana garda i brak „żelaznej szczęki”.
"Gdy leciałem do Anglii na walkę z Harrisonem, to czekali tam na jakiegoś leszcza. Jeśli teraz popełnią ten sam błąd, to się przeliczą" - zapewnia Bonin. Jego słowa potwierdza kuzyn pięściarza Grzegorz Bonin. I w sumie trudno ocenić, który z nich jest bardziej popularny. Grzegorz ma już za sobą debiut w piłkarskiej reprezentacji Polski, strzela bramki dla Korony Kielce. Obaj mają cenną wspólną cechę - nie czują respektu przed rywalami.