W 2005 roku w naszym kraju pojawiły się zegarki z autografem Glinki na cyferblacie, w biało-czerwonych barwach. Choć firmowała je dwukrotna mistrzyni Europy, jedna z najlepszych siatkarek świata, nie było na nie specjalnego popytu. Mimo to Małgosia i jej mąż - Roberto - nie zrazili się do biznesu. Szukali pomysłu na życie po sporcie.
Pomoc przyszła z Vicenzy, w której Maggie grała kiedyś przez cztery lata. "Przyszywany ojciec mojego męża zaprowadził nas do swojego laboratorium. Byliśmy zachwyceni. Zaproponował, byśmy przejęli jego firmę" - wspomina Gosia w rozmowie z DZIENNIKIEM. Od tego czasu o interesy DACO Milano dbają państwo Mogentale. "Roberto pracuje w biurze po kilkanaście godzin dziennie. Bywa, że widujemy się tylko przez chwilę" - opowiada Polka.
>>>Glinka żegna się z reprezentacją po igrzyskach
Od jutra do niedzieli w warszawskim centrum wystawowym EXPO (przy ul. Prądzyńskiego) będzie można obejrzeć słynną siatkarkę w nietypowej roli - jako modelkę. Będzie promowała wyroby DACO Milano. "Na razie nasza biżuteria jest dostępna w Polsce tylko w Złotych Tarasach w sklepie <Lewanowicz>. Można tam kupić ładny, srebrny naszyjnik już od 150 euro. Ale chcemy mocno wejść na krajowy rynek. Sprzedajemy już w Hiszpanii, we Włoszech, Portugalii, Izraelu, Stanach Zjednoczonych. Dlaczego nie mielibyśmy zaistnieć w Polsce?" - pyta retorycznie Glinka.
Od siatkówki na razie odpoczywa. Po igrzyskach miała mnóstwo intratnych propozycji, ale wszystkie odrzuciła. "Nigdy nie mówię nigdy, prawdopodobnie za kilka miesięcy wrócę do gry w jakimś klubie, a kiedyś być może nawet w reprezentacji. Jednak teraz poświęcam się rodzinie i biżuterii" - wyjaśnia wątpliwości Maggie.