"By spełnić moje wielkie marzenie musiałem na kilka tygodni opuścić rodzinę. Nie widziałem swoich dzieci, to było bardzo trudne, ale musiałem ustalić pewne priorytety" - skomentował Arslan.

Reklama

Jeśli mu się uda i wygra w sobotę walkę, to zdetronizuje Bernarda Hopkinsa. Amerykanin mistrzem świata został, gdy miał 48 lat i 53 dni.

Arslan nie tylko będzie jednym z bohaterów gali w Goeppingen, ale jest też jednym z jej organizatorów. "Gdyby coś się wydarzyło i do walki nie doszło, to byłoby to dla mnie finansowe fiasko" - podkreślił.

On w ciągu 30 lat kariery nie odwołał ani jednej walki, więc i teraz postanowił zrobić wszystko, by do niej doszło.

Reklama

"Jeśli ktokolwiek z mojego otoczenia, teamu miał znaki infekcji, miał zakaz przychodzenia na trening. Swojego syna, który urodził się 17 października nie wiedziałem przez połowę jego życia. Wszystko dlatego, by nie doszło do niepotrzebnej choroby, czy chociażby przeziębienia. Teraz już nie mogę się doczekać, aż wezmę go znowu w ramiona" - przyznał Arslan.

To wszystko - jak i odpowiednie przygotowania - dały, jego zdaniem, bardzo dobre efekty. "Jestem bardzo dobrze przygotowany. Szansa zostania jeszcze raz mistrzem świata dała mi porządnego kopa" - powiedział.

Przyznał jednocześnie, że w niektórych aspektach trudno było mu oszukać własny wiek. "Regeneracja przebiegała znacznie wolniej niż wcześniej. Jestem realistą i wiem, że nigdy już nie będę takim samym bokserem co 10-15 lat temu. Ale na pewno teraz mam znacznie większe doświadczenie" - skomentował.

Mimo wszystko Arslan nie uchodzi za faworyta. Lerena wygrał 12 z 24 swoich walk przez nokaut.

"W swojej karierze wielokrotnie wychodziłem na ring jako ten, który powinien zostać później zniesiony. Często udawało mi się zaskoczyć. W sobotę najważniejsze dla mnie jest, bym po walce mógł powiedzieć, że zrobiłem wszystko, co mogłem" - dodał.