ALDONA MARCINIAK: Drugie miejsce w kwalifikacjach, trzecie w wyścigu. To dla pana wspaniały weekend.
ROBERT KUBICA: Pierwsze czy drugie miejsce byłoby lepsze, ale nikt nie spodziewał się, że w ogóle będziemy tu na podium. Jak przyjeżdżaliśmy do Monte Carlo, naszym celem było zbliżenie się do czołówki.
To najbardziej prestiżowy wyścig F1. Jest trudny tor, no i ta atmosfera dookoła.
Lubię ten tor i zwykle miałem tu dobre wyniki, ale atmosfera nie ma znaczenia. Na tym torze zdobywa się tyle samo punktów, co na każdym innym.
Drugą pozycję stracił pan na starcie. Co się stało?
Normalnie planem byłaby obrona drugiego miejsca. Ale zobaczyłem, że Mark Webber z pole position ruszył dość wolno i postanowiłem go zaatakować. Jednak zbyt optymistycznie dodałem gazu, koła zabuksowały. Było za późno, żeby obronić się przed Vettelem, który zrównał się ze mną. A musiałem jeszcze uważać z tyłu na Massę. Cóż, zaryzykowałem, nie udało się. Ale jeśli nie spróbujesz, nie dowiesz się, co możesz zrobić.
W kwalifikacjach wszyscy myśleli, że zdobędzie pan pole position. Rozczarowany?
Nie, uzyskałem najlepsze miejsce, jakie mogłem. Musimy być szczęśliwi. Jeśli ten sam Red Bull w Barcelonie tydzień temu był od nas szybszy o półtorej sekundy, to nie ma powodu, dla którego powinniśmy się znaleźć przed nim. I tak byłem zaskoczony naszym tempem w treningu i podczas kwalifikacji.
...czytaj dalej
Jesteście w stanie w przyszłości wygrać wyścig?
Zależy, o jakiej przyszłości mowa. W tym roku będzie to trudne. Oczywiście, w Formule 1 wszystko jest możliwe. Ale nasza prawdziwa strata do Red Bulla jest większa niż tu w Monako. Niektóre tory będą nam jednak bardziej pasować, tak jak ten. Przed sezonem nikt nie postawiłby na nas nawet jednego euro. A już dwukrotnie byliśmy na podium.
Jak to jest być tym bardziej doświadczonym kierowcą w teamie?
Mam więcej pracy, którą muszę wykonać sam. Jeśli mamy w zespole zawodnika doświadczonego, można bardziej ufać informacjom, które zbiera. Nie mówię oczywiście, że nie mogę ufać testom, które robi Witalij. Ale jeśli ktoś ma większy staż w F1, potrzebuje mniej czasu na przyzwyczajenie się do danego toru czy do danej zmiany. A zebrane przez niego dane można lepiej wykorzystać.
Jak wygląda pana udział w rozwoju bolidu? Nie mówi pan przecież po prostu: „jest lepiej, jest gorzej”.
Mniej więcej (śmiech). Ale mniej niż więcej. Nie chodzi tylko o to, żeby ocenić daną część czy zmianę, ale także by dać swoje sugestie i idee, które mogą sprawić, że bolid jest szybszy. Mam wpływ na to, w którym kierunku możemy się rozwijać i na których rzeczach trzeba się koncentrować. Czas jest ograniczony, siła robocza też, więc trzeba obrać priorytet. Rozróżnienie tego, co nim jest, a co nie, jest ważne.
Co zmieniło się po pana przejściu z BMW Sauber do Renault?
Wiele rzeczy. Od kierownicy nawet po pozycję, w jakiej prowadzę bolid. Tu mam więcej miejsca na nogi, ale mniej na górną część ciała. Niby drobne rzeczy, ale ważne. Bo komfort w wyścigu i to, jak się czuję w bolidzie, jest istotne. A poza tym wchodzę i widzę inne twarze. Otwieram inaczej drzwi – w BMW otwierały się same, a tu muszę przesuwać. Jest wiele różnic. Jak wchodzisz do nowego mieszkania i masz nową kuchnię, też są różnice.
I właśnie tak od kuchni to wygląda?
Są inne sztućce, sprzęty, lodówka... (śmiech)