Większość teamów Formuły 1 zawiera w umowach z kierowcami klauzule mówiące o tym, że będą potrącać im pieniądze z honorarium, w przypadku gdy ci nie będą mogli wziąć udziału w wyścigu z własnej winy.
Tak właśnie może być w przypadku Kubicy, który startował we wczorajszym rajdzie na własne ryzyko. Chyba, że był ubezpieczony od takich wypadków. – W kontrakcie podpisanym z zespołem Lotus Renault Kubica nie miał zakazu brania udziału w innych zawodach sportowych. We wczorajszym rajdzie uczestniczył z własnej inicjatywy, samochodem wynajętym od włoskiego zespołu DP Autosport – mówi Mikołaj Sokół, komentator Formuły 1 i przyjaciel Kubicy.
Na jaką dokładnie kwotę opiewa kontrakt podpisany przez kierowcę z francuskim zespołem, nie wiadomo. Różne źródła mówią o 6 – 8,5 mln euro rocznie. Pewne jest natomiast to, że zespoły ubezpieczają siebie i swoich kierowców na wypadek podobnych zdarzeń. Stawki są owiane tajemnicą. Ale pewne pojęcie o ich wysokości może dać historia z kwietnia ubiegłego roku, gdy świat Formuły obiegła informacja, że kierowca Ferrari Fernando Alonso ma polisę na życie w banku Santander, w której same jego kciuki zostały ubezpieczone na 10 mln euro. Ferrari nie potwierdziło oficjalnie tych informacji, ale jedynie wydało lakoniczny komunikat: „Kciuki Alonso są symbolem zwycięstwa, dlatego musimy mieć pewność, że są należycie chronione”.
Jeden z najbardziej utalentowanych kierowców w historii Formuły 1 – Michael Schumacher – ubezpieczał się w londyńskim Lloydsie. Za każdy wyścig, w którym nie mógł uczestniczyć z powodu obrażeń bądź kontuzji, miał dostawać 3 mln dolarów. Gdyby został ranny tak, że już nigdy nie usiadłby za kierownicą, otrzymałby 20 mln dolarów odszkodowania.
Reklama
Brokerzy ubezpieczeniowi obliczyli, że gdyby brat Michaela, również kierowca Formuły 1 Ralph Schumacher, jadąc z prędkością 200 km na godzinę, wbił się w betonową bandę na torze Indianapolis i musiał wycofać się z tego powodu z wyścigów do końca życia, otrzymałby 10 mln dolarów odszkodowania.
Reklama
Tak wysokie sumy zadośćuczynienia, połączone z wysokim prawdopodobieństwem wypadku, powodują, że zawrotne są także ceny samych polis. Podobno Michael Schumacher płacił za swoją ponad 5 mln dolarów rocznie. Z własnej kieszeni.
Częściej jednak polisy są częścią kontraktów reklamowych, jakie zespoły zawierają z instytucjami finansowymi. Na bolidzie Kubicy, gdy ten startował jeszcze w barwach teamu BMW Sauber, reklamował się Credit Suisse.