W trakcie niedzielnego wyścigu na torze Silverstone kluczowym dla kolejności na mecie okazał się dobór odpowiednich opon. Większość kierowców cały dystans przejechała na oponach pośrednich, przystosowanych do jazdy po mokrej i przesychającej nawierzchni. Nie zapewniają one jednak wystarczającej przyczepności na asfalcie zalanym wodą, więc kiedy w połowie wyścigu zaczęło padać, zawodnicy zamiast się ścigać, walczyli o utrzymanie bolidów na torze.

"Były momenty, że traciłem kontrolę nad samochodem. Nic nie widziałem, pojazd ślizgał się po wodzie. Auto nie trzymało się toru nawet na prostych. Kiedy dodawałem gazu, tylne koła kręciły się w miejscu" - opowiadał o dramatycznym wyścigu Kubica.

Między ślizgającymi się i wypadającymi na okalające trasę wyścigu trawniki oraz żwirowe pułapki samochodami jak rakieta pędził tylko Rubens Barrichello z Hondy. Doświadczony Brazylijczyk podczas drugiej wizyty w boksie założył bowiem opony na ekstremalne warunki. Dzięki temu jego auto nie miało kłopotów z utrzymaniem kontaktu z nawierzchnią, a Barrichello uzyskiwał czasy o prawie 10 sekund lepsze od rywali. Wyprzedzał ich jednego po drugim. Po przejechaniu pięciu okrążeń awansował z 10. na 3. miejsce, po dwóch kolejnych kółkach był nawet 2. W tym samym czasie Kubica zawzięcie walczył o przetrwanie. Dlaczego zespół nie wezwał go do boksu, gdzie też można było założyć mu odpowiednie opony?

"Miałoby sens tylko wtedy, gdyby jeszcze raz musiał zjechać na tankowanie. Ale tak nie było, więc w pewnym momencie, kiedy tor przesechł, i tak musielibyśmy ściągnąć naszych zawodników na dodatkowy pit stop, aby założyć im pośrednie opony. A to mogłoby kosztować sporo czasu" - tłumaczy Theissen. Szkoda, że stchórzył i wolał kalkulować, niż zdecydować się na odważny, lecz korzystny manewr. Dzięki decyzji o użyciu opon z najgłębszym bieżnikiem Barrichello błyskawicznie wypracował sobie tak dużą przewagę, że zjechał na dodatkowy postój, zmienił opony na przejściowe i bez problemu dojechał do mety na 3. miejscu. Kubica po drugiej wizycie w boksie spadł na 6. pozycję, a podczas walki o odrobienie strat wyleciał z toru i nie ukończył wyścigu. Z drugiego miejsca cieszył się za to jego kolega z zespołu Nick Heidfeld.

"Robert pewnie także stanąłby na podium, ale niestety stracił kontrolę nad samochodem w ostatniej, mocno deszczowej fazie wyścigu. Takie rzeczy się zdarzają" - bagatelizuje tylko Theissen. Szef BMW Sauber nie chce przyznać się do błędu, ale Kubica żałuje zmarnowanej szansy na dobry wynik.

"Przed drugim tankowaniem można było według mnie pokusić się o założenie opon w pełni deszczowych" - nie kryje ambitny Polak, który po raz drugi w tym sezonie z powodu niewłaściwych wyborów swojego teamu musiał przeżyć spore rozczarowanie. Miejmy nadzieję, że błąd przed Grand Prix Francji, gdzie wybrano złe przednie skrzydło i wpadka podczas ostatniego wyścigu były ostatnimi pomyłkami Niemców z BMW Sauber, przez które Kubica stracił punkty.