Tak Brytyjczyk ocenił prowadzone w Kanadzie próby nowych ustawień zawieszenia mających na celu wyeliminowanie niestabilnego zachowania maszyny, która przy dużych prędkościach podskakuje na torze.

Nie pomogło zmodernizowanie tylnego skrzydła dociskowego, także nowe ustawienia zawieszenia nie dały dotychczas pożądanych rezultatów.

Reklama

"To jest katastrofa..." - powiedział przez radio Hamilton.

Już po zakończeniu treningu wyjaśnił, że takim sprzętem nie da się szybko pojechać.

"Wszystko, co robimy z tym bolidem, nie działa. Próbujemy różnych ustawień, efektów nie widać" - podkreślił Brytyjczyk, który kilka dni oficjalnie ogłosił, że dysponując takim jak obecnie samochodem, nie ma najmniejszych szans, aby walczył o tytuł.

Praktycznie od początku sezonu Hamilton narzeka na bolid Mercedesa. Zastrzeżenia do sprzętu, choć nie tak poważne, ma także drugi kierowca teamu Brytyjczyk George Russell. Obaj głośno narzekają na zawieszenie, na niestabilność maszyny w szybkich zakrętach, a także na warunki "pracy" za kierownicą, które doprowadzają do bólu pleców.

W Montrealu Hamilton nawet przyznał, że tegoroczny Mercedes to najgorszy w prowadzeniu bolid, jakim kiedykolwiek jeździł po tym torze.

Negatywne wypowiedzi Hamiltona próbuje od dłuższego czasu łagodzić szef teamu Toto Wolff. Austriak przyznał, że wie o problemach ze sprzętem, ale zespół intensywnie pracuje nad ich rozwiązaniem, poprawa - jak zapewniał Wolff - miała nastąpić właśnie w Kanadzie. Na razie po dwóch piątkowych treningach nic nie wskazuje na to, że inżynierowie teamu sobie z tym poradzili.