30-letni de Bondt wraz z trzema innymi kolarzami uciekał przez wiele kilometrów. Na finiszu stoczył zaciętą walkę z Włochem Edoardo Affinim (Jumbo-Visma). Trzeci był Duńczyk Magnus Cort (EF Education-EasyPost). Czwartym śmiałkiem, który nie dał się dogonić peletonowi, był rodak Affiniego - Davide Gabburo (Bardiani-CSF-Faizane). Dla de Bondta, mistrza Belgii z roku 2020, który w Giro debiutował w zeszłym roku, jest to pierwsze etapowe zwycięstwo w karierze w wielkim tourze.
Peleton, w którym był Carapaz, z 14-sekundową stratą przyprowadził kolejny z Włochów Alberto Dainese (Team DSM).
Peleton się nie dogadał
Czwartkowy etap zapowiadany był jako ostatni w tegorocznym Giro pojedynek sprinterów. Trasa wytyczona przez Nizinę Wenecką stanowiła gwarancję, że wspinaczki tego dnia będzie niewiele.
Tymczasem szybko po starcie z peletonu urwała się wspomniana czteroosobowa grupa. Jej największa przewaga, mimo czołowego wiatru, wynosiła już dwie i pół minuty. Później stale malała, ale w zasadniczej grupie nie było pełnego zrozumienia do współpracy, aby dogonić ucieczkę. Na ostatnich kilometrach peleton porwał się na mniejsze grupki.
Zgodnie współpracowaliśmy do ostatniego kilometra. Nie kombinowaliśmy, nikt z nas nie odpuścił żadnej zmiany. Wiedziałam, że Affini zaatakuje na finiszu. Największa presja była na Magnusie (Corcie - przyp. red.), który z nas ma największe doświadczenie. Wszyscy przewidywali, że to będzie etap dla sprinterów takich jak Dainese, Demare czy Cavendish. Oni byli typowani do zwycięstwa, ale my mieliśmy swój plan no i... dojechaliśmy. Nie mogę jeszcze uwierzyć w moje pierwsze zwycięstwo w tourze. Od kiedy zacząłem się ścigać, zawsze o tym marzyłem - powiedział na mecie de Bondt.
Dramat Joao Almeidy
W czwartek rano z rywalizacji wycofał się Portugalczyk Joao Almeida, czwarty w klasyfikacji generalnej. Zawodnik miał pozytywny wynik testu na COVID-19.
Przedostatni z górskich etapów zaplanowany na piątek będzie liczył 178 km, a różnica wzniesień wyniesie aż 3500 metrów. Start wyznaczono w Marano Lagunare, a metę w Sanktuarium di Castelmonte. Po raz piąty w różowej koszulce lidera wyścigu pojedzie Carapaz.
Giro d'Italia zakończy się w niedzielę w Weronie jazdą indywidualną na czas (17,1 km).