We wrześniu w Polsce odbędą się koszykarskie mistrzostwa Europy. Czego pan po nich oczekuje?
Eurobasket to niezwykle atrakcyjne wydarzenie, już nie mogę się go doczekać. Jednak na razie nie chcę wybiegać w przyszłość. Dopiero skończył się Final Four Euroligi, ciągle trwają rozgrywki hiszpańskiej ligi ACB, która jest niezwykle silna i wyrównana. Mierzymy w mistrzostwo kraju i nie ukrywam, że koncentruję się obecnie na realizacji tego celu. Na myślenie o Eurobaskecie przyjdzie jeszcze czas. Będziemy mieli bardzo dużo czasu na to, by solidnie przygotować się do tego turnieju. Podobnie myślą zarówno moi koledzy, jak i reprezentanci Polski. O koszykarzach grających w NBA nie wspominam, gdyż przed niektórymi z nich jest jeszcze sporo grania.
Czy dla koszykarzy grających w najlepszych klubach świata, zarabiających ogromne pieniądze, występy w kadrze są atrakcyjne? Gra w barwach narodowych jest dla was powodem do dumy?
Dokładnie tak. Wszystko sprowadza się do odpowiedniej koncentracji i inteligentnego wyznaczania sobie kolejnych celów. Ostatnio intensywnie przygotowywałem się do Final Four i mówiąc szczerze, nawet nie miałem głowy, by myśleć o czymkolwiek innym. Nie zmienia to faktu, że w pewnym momencie poczuję wielką motywację i pragnienie zdobycia mistrzostwa Europy.
Cel ambitny, ale czy realny? Prawdopodobnie będziecie musieli sobie radzić bez Mehmeta Okura, bo szefowie Utah Jazz i trener Jerry Sloan zrobią wszystko, żeby nie puścić go na tę imprezę.
Mehmet nie mógł grać już w eliminacjach do Eurobasketu, a przebrnęliśmy przez nie pomyślnie, udowodniliśmy więc, że potrafimy sobie radzić bez niego. To na pewno jest budujące i dobrze rokuje w kontekście naszej walki o najwyższe cele. Nie wątpię jednak, że Okur zrobi wszystko co jego mocy, by pojawić się we wrześniu w Polsce.
A jeśli mu się nie uda?
Nie będzie żadnej tragedii. Po prostu trzeba będzie inaczej poukładać nasz zespół. Pamiętajmy, że w ostatnim roku gra naszej ekipy opierała się na młodych zawodnikach, którzy zdobyli odpowiednie doświadczenie podczas gry w swoich klubach, gdzie mogli i cały czas mogą liczyć na regularne występy. To wszystko nie jest bez znaczenia. Co więcej, uważam, że mamy spore szanse na zdobycie tytułu mistrza Europy. Naprawdę w to wierzę i konsekwentnie będę się tego trzymać.
Najpierw musicie poradzić sobie w grupie z Polakami, którzy będą grali na własnym terenie. Nie obawiacie się tego meczu?
Na pewno. Nie od dziś wiadomo, że gospodarzom pomagają ściany, a gdy dołoży się do tego halę wypełnioną po brzegi ich kibicami, to zadanie jest znacznie trudniejsze. Nie zapominajmy jednak, że na tym właśnie polega sport, a my nie znajdziemy się w podobnej sytuacji po raz pierwszy.
Których zawodników naszej reprezentacji obawia się pan najbardziej?
Pierwsze skojarzenie to oczywiście kolega Hedo Turkoglu z Orlando Magic, ale jego nazwisko wyleciało mi z głowy.
Chodzi panu o Marcina Gortata.
Dokładnie.
Nie dziwię się, że wspomniał pan właśnie o nim, bo niedawno zadebiutował w pierwszej piątce swojego klubu w play-off NBA, zbierając z tablicy aż piętnaście piłek.
Ta liczba faktycznie robi piorunujące wrażenie. Gortat preferuje twardy i bardzo siłowy basket, jednakże trudno opierać grę drużyny na jednym koszykarzu. Żeby wygrać, Polacy muszą poczuć team spirit, czyli chemię, która zaowocuje pełnym zrozumieniem na parkiecie. To klucz do odnoszenia sukcesów, ale też żadna tajemnica. Moim zdaniem trudno o zwycięstwa, gdy zespół się nie rozumie i nie odczuwa radości z gry.
Skoro mówi pan, że celujecie w mistrzostwo, to rozumiem, że turecka kadra nie ma z tym problemu. Skąd jednak bierze się pańska pewność? Przecież już w fazie grupowej czeka was rywalizacja nie tylko z gospodarzami imprezy, ale także z zawsze silną Litwą.
Naprawdę uważam, że jesteśmy w stanie zająć pierwsze miejsce w naszej grupie i nawiązać walkę w kolejnych rundach. Nikogo się nie boimy i każdego możemy pokonać. Wiadomo, że im bliżej najważniejszych spotkań, tym będziemy napotykać na coraz trudniejsze przeszkody, jednak w sporcie nie ma rzeczy niemożliwych.
Czekają nas więc fantastyczne mistrzostwa Europy?
Myślę, że tak. Z roku na rok obserwuję coraz większy wzrost poziomu tej imprezy i widzę, że pod względem atrakcyjności goni ona najlepszą ligę świata -- NBA. Zresztą o progresie europejskiego basketu świadczy tegoroczny Final Four Euroligi. Mamy czym się pochwalić.