Derek Fisher nie mógł wystąpić w pierwszym spotkaniu przeciwko Warriors z powodu choroby dziecka. Żeby zagrać w drugim meczu, musiał poczekać aż jego córka przejdzie operację. "Cały zabieg przeszedł pozytywnie, dlatego wsiadłem w samolot i przyleciałem na mecz" - powiedział Fisher, który prosto z samolotu pojechał do hali Jazz.
Przez trzy kwarty nie było go jednak na parkiecie. Kiedy już się pojawił, wszyscy kibice przywitali go gorącymi oklaskami. Fisher odwdzięczył im się dobrą grą i dołożył do dorobku swojej drużyny pięć punktów.
Kluczem do zwycięstwa "Jazzmanów" była wspaniała dyspozycja pod tablicami. Koszykarze Dona Nelsona mieli zaledwie 32 zbiórki, zaś ekipa z Utah aż 60. "Dzięki temu wygrywamy kolejny mecz" - powiedział center gospodarzy Okur Mehmet, który zebrał 18 piłek z tablicy.
Najwięcej emocji przyniosła czwarta kwarta. Przy stanie 112:109 dla Warriors Mickael Pietrus mógł przypieczętować wygraną, ale spudłował dwa rzuty osobiste. Wtedy, na 9,8 sekundy przed końcem, przewagę gości zmniejszył Okur, rzucając za dwa "oczka". Faulowany gracz z Golden State Baron Davis wykorzystał tylko jeden z dwóch rzutów wolnych i Deron Williams doprowadził do dogrywki.
Dogrywka padła łupem gospodarzy. Wygrali tę część gry 7:2 i nie oddali przewagi już do końca meczu.
Koszykarze Utah Jazz wygrali po dogrywce z Golden State Warriors 127:117. W rywalizacji do czterech zwycięstw "Jazzmani" prowadzą już 2:0. Rozgrywający z Utah Derek Fisher przyleciał na ten mecz specjalnie z Nowego Jorku. Opłacało się, bo zdobył dla swojego zespołu cenne pięć punktów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama