Polska Agencja Prasowa: Podróż z Rosji do Gliwic i rozpoczęcie treningów z reprezentacją przygotowującą się w "bańce" do meczów z Hiszpanią i Rumunią odbyły się bez problemów?

Reklama

Marcel Ponitka: Szczerze mówiąc największym problemem, jeśli chodzi o podróże, było wcześniej dotarcie do Rosji, do nowego klubu. Niestety, trzeba było obrać kierunek z Niemiec przez Stambuł do Moskwy, a dalej do Permu. Z powrotem nie było już żadnych kłopotów: Moskwa i od razu Warszawa.

PAP: W nowym klubie z Permu ma pan za sobą trzy lutowe mecze w lidze VTB, z czego dwa wygrane. Grał w nich średnio 23 minuty, zdobył 12, 10 i 2 punkty. Jak się pan znalazł w nowym otoczeniu?

M.P.: Sztab i zawodnicy przyjęli mnie bardzo dobrze. Były pewne obawy, bo Rosja to inny kraj, nowi ludzie. Od samego początku jednak wszyscy pomagali mi, czy to na boisku, czy poza nim, więc mogę się jedynie cieszyć, że dobrze trafiłem.

PAP: W gronie trenerów Parmy jest Litwin Gintaras Kadziulis, znany z występów na polskich parkietach.

M.P.: To jedyna osoba, z którą można troszeczkę porozmawiać po polsku. Jest też w drużynie Boris Savovic, który grał w Zielonej Górze, więc szybko złapałem kontakt, poczułem się jak u siebie. Rozmawiamy głównie po angielsku, ale ostatnie tygodnie były dla mnie ciężką przeprawą przez rozmówki rosyjskie, tłumacza w aplikacji. Z dnia na dzień pod tym względem jest lepiej.

PAP: Jest pan zadowolony z pierwszych trzech występów w barwach Permu?

Reklama

M.P.: Na pewno ciężko jest szybko odnaleźć się w nowym miejscu. Przed pierwszym meczem odbyłem tak naprawdę jeden trening z drużyną, a przed trzecim z Kalevem w Tallinie miałem problemy z kostką, którą skręciłem w poprzednim spotkaniu z tym zespołem, więc nie byłem w stuprocentowej formie. Liczę, że w kolejnych meczach będę już w pełni zdrowy.

PAP: Na boisku pełni pan podobną rolę jak w Zastalu?

M.P.: Gram więcej z piłką, jako rozgrywający, więc trochę się zmieniło.

PAP: Wróćmy do kraju, do reprezentacji. Jest pan w kadrze po dłuższej przerwie. Dotychczas rozegrał pan w drużynie narodowej sześć spotkań, zdobył 17 punktów. Rozumiem, że nadszedł czas poprawiania tych osiągnięć z meczu na mecz.

M.P.: Na to liczę. Moje epizody w reprezentacji zdarzyły się już jakiś czas temu. Potem, niestety, wiele rzeczy się działo i gdzieś tam moja osoba nie miała po drodze z kadrą. Teraz cieszę się, że jestem tu z powrotem i mogę reprezentować kraj. Będę starał się zrobić wszystko, żeby pomóc drużynie.

PAP: Starsi koledzy z kadry Aaron Cel i Łukasz Koszarek zwracają uwagę, że dawno nie było w reprezentacji tylu młodych zawodników. Ci poniżej 25 lat stanowią w niej już blisko połowę. Spodziewają się, że będzie mocny nacisk „młodych wilczków” na weteranów. Pan też zapisuje się do grupy atakujących? Jaka będzie rola młodych w drużynie?

M.P.: Jeśli chodzi o moją osobę, to zawsze atakuję, niezależnie od miejsca czy zawodników wokół. Rzeczywiście, myślę, że jest to pierwsza taka kadra od wielu lat, gdzie jest tak dużo młodych graczy. Trzeba się z tego cieszyć, bo zaczyna się odmrażać plan przejmowania pałeczki. Fajnie, że jest kilku weteranów, którzy stanowią o sile zespołu, a młodzi będą tu po to, żeby dać energię i pomóc jak tylko się da.

PAP: Jaka jest atmosfera na treningach w „bańce” w Gliwicach?

M.P.: Bardzo dobra. Każdy każdego wspiera. Jest dużo rzeczy do „złapania”, jeśli chodzi o system, jaki przedstawił nam trener Mike Taylor. Zawodnicy szybko go pojmują, myślę, że nie będzie problemów. Najważniejsza jest intensywność w treningach i zgranie się, by powalczyć o zwycięstwa.

PAP: Pana poprzedni klub Zastal Zielona Góra zdobył w niedzielę Puchar Polski i pożegnał się ze swoim najlepszym zawodnikiem Iffe Lundbergiem, który przeszedł do CSKA Moskwa. Znów się spotkacie w Duńczykiem w jednej lidze, tyle że po różnych stronach parkietu. Jak jego odejście może wpłynąć na drużynę z Zielonej Góry, którą wcześniej pan też osłabił? Nadal jest głównym kandydatem do mistrzostwa Polski?

M.P.: Przede wszystkim chciałbym pogratulować Iffe. To super, że udało mu się przejść do takiego klubu. Myślę, że spełniło się jedno z jego marzeń. Naprawdę ciężko będzie go zastąpić. Zresztą w tym zespole trudna byłaby prosta podmiana każdego z graczy, bo wszyscy funkcjonowali jako jeden prawdziwy kolektyw. Każdy za każdym stał i dawał od siebie naprawdę wiele. Moim zdaniem jednak, dalej nic się nie zmienia. Uważam, że Zielona Góra jest faworytem i trzymam kciuki, żeby za dwa, trzy miesiące postawiła kropkę nad i. Wtedy będę się z nimi cieszył.

Rozmawiał Marek Cegliński