Pierwszy od 2010 roku mecz finału NBA w Bostonie oglądało 19 156 widzów. Ich gorący doping z pewnością pomógł zespołowi zaprezentować się tak dobrze, jak do tej pory w play off zazwyczaj czynił to na wyjazdach.
Przez cały play off Celtics grali najlepszą koszykówkę poza domem. Już nie - rozpoczęła relację z TD Garden stacja ESPN.
Prowadzenie różnicą 11 punktów po pierwszej kwarcie, 10 pkt przewagi do przerwy, przestój w trzeciej odsłonie, gdy rywale zbliżyli się na dystans czterech po... pięciopunktowej akcji Stephena Curry'ego - był faulowany przy celnym rzucie "za trzy" i trafił dwa dodatkowe wolne, oraz całkowita supremacja w ostatnich 12 minutach.
Zasłużyli na wygraną. Od początku postawili nas pod ścianą, wywierali presję, z którą nie mogliśmy sobie poradzić. Od początku mieliśmy pod prąd i tak już zostało - skomentował porażkę trener "Wojowników Steve Kerr.
W ekipie z Bostonu świetnie spisali się liderzy. Jaylen Brown zdobył 27 punktów, Jayson Tatum uzyskał 26 oraz dziewięć asyst i sześć zbiórek, a Marcus Smart do 24 punktów dodał ogromną pracę w defensywie, która zaowocowała zatrzymaniem gości na 11 pkt w czwartej kwarcie, co jest trzecim najniższym osiągnięciem w finale, od kiedy wprowadzono 24-sekundowy czas rozegrania akcji.
W drugim meczu Warriors stłamsili nas w defensywie, co nas zabolało, bo obrona i fizyczna walka to nasza domena. Musieliśmy zareagować - przyznał Smart.
Curry z dorobkiem 31 pkt był najskuteczniejszy wśród pokonanych, ale mecz kończył kulejąc po tym, jak na jego nogę upadł Al Horford. Jutro pewnie trochę będzie boleć, ale nie czuję, żeby to było coś groźnego - zaznaczył snajper "Wojowników", którzy zdecydowanie (31-47) przegrali walkę pod koszami.
Jeśli pozwolisz przeciwnikowi poczuć się komfortowo, szczególnie we własnej hali, przed swoimi kibicami, to bywa ciężko - zaznaczył skrzydłowy zespołu z San Francisco Draymond Green.
"Celtom" brakuje dwóch wygranych, by zdobyć pierwszy od 2008 roku i 18. w historii tytuł, dzięki czemu zostaliby samodzielnie najbardziej utytułowaną drużyną w historii. Teraz to miano dzielą z Los Angeles Lakers. Warriors walczą o siódme mistrzostwo, ostatnio cieszyli się z niego w 2018 roku.
Statystyka przemawia za bostończykami. Jak wyliczono, w 39 poprzednich finałach NBA drużyna, która przy remisie 1-1 wygrywała trzecie spotkanie 32-krotnie, czyli w 82-procentach przypadków, triumfowała w rywalizacji do czterech zwycięstw.