Koszykówka Rosja, Włochy, Wielka Brytania, Litwa i Polska rywalizują wyjazd na mundial do Turcji. Kryteria przyznawania dzikiej karty są dość jasne. Chodzi przede wszystkim o popularność dyscypliny w danym kraju, wyniki sportowe narodowej kadry czy poziom profesjonalizmu miejscowego związku. Do tego dochodzi też jedna dość istotna sprawa -- rok wcześniej dana reprezentacja musi uczestniczyć w imprezie o randze chociażby EuroBasketu. Tego ostatniego kryterium nie spełniają Włosi i dlatego właśnie wpadli na desperacki pomysł. Były koszykarz Dino Meneghin wymyślił sobie, że najlepiej ją wykupić, płacąc przy tym duże pieniądze. W grę wchodzi podobno 500 tys. euro! Oficjalnie włoska federacja nie zaakceptowała tego pomysłu. Oby nie doszło do sytuacji, że tylko pozornie powiedzieli pas i zdecydują się zaoferować olbrzymią łapówkę.

Reklama

My mamy dobry argument w negocjacjach - popularność spotkań reprezentacji Polski w czasie EuroBasketu. Mecze Polaków na mistrzostwach biły na głowę wszystkie inne, łącznie z finałem. Spotkania polskiej drużyny w TVP 2 oglądało średnio 1,5 mln widzów, co dało udział w rynku na poziomie 13,8 proc. Dla porównania finałową konfrontację Hiszpanii z Serbią obejrzało w "Jedynce" ok. 783 tys. widzów (6,48 proc. udziału w rynku). W tej sytuacji do lobbowania za dziką kartą powinna się przyłączyć Telewizja Polska. Zwłaszcza że TVP zakupił prawa do pokazywania tureckich mistrzostw i następnego EuroBasketu. TVP zarobiła na sprzedaży czasu reklamowego w czasie mistrzostw prawie 6 mln zł. W jej interesie jest więc, by Polacy wystąpili na kolejnych wielkich imprezach koszykarskich.

Jak mogłoby wyglądać to wsparcie? Sensowne byłoby nie tylko zabieganie w FIBA o dziką kartę, ale też jawne przyczynienie się do wzrostu popularności i oglądalności koszykówki w Polsce. Pomogłoby w tym pokazywanie meczów ligowych w dobrym czasie antenowym, najlepiej w otwartym kanale. Takie wsparcie dla Polskiego Związku Koszykówki może być potrzebne, bo naszymi rywalami w wyścigu o dziką kartę są prawdziwe koszykarskie potęgi. Na Litwie koszykówka jest religią. Rosjanie to też od lat światowa czołówka. Gwiazdor Utah Jazz Andriej Kirilenko zapowiedział już, że jeśli Rosjanie dostaną dziką kartę, to zagra na mistrzostwach świata. Jakby tego było mało, do walki dość niespodziewanie włączyła się także Wielka Brytania, która buduje silną ekipę na igrzyska olimpijskie w Londynie i ma w swoim składzie kilka gwiazd z Luolem Dengiem na czele. Poza naszym kontynentem też są chętni na dzikie karty. Bardzo mocno już zaczęli zabiegać o nią Libijczycy.

Nie zmienia to faktu, że warto próbować. Nasi koszykarze, żeby robić postępy, muszą grać z najlepszymi.

"Chciałbym, żebyśmy za dwanaście miesięcy spotkali się na kolejnym zgrupowaniu i pojechali na mistrzostwa świata do Turcji" - mówił zaraz po odpadnięciu Polski z EuroBasketu Marcin Gortat. "Każdy z nas będzie miał idealną okazję, by coś udowodnić. Pamiętajmy, że w tym roku wielu naszych koszykarzy przeszło do zagranicznych zespołów i to może zadecydować o tym, że za rok nasza ekipa stanie się jeszcze silniejsza" - zauważył środkowy Orlando Magic.

Decyzja w sprawie dzikich kart zostanie podjęta przez FIBA w grudniu. Przypominamy, że dzikie karty mogą powędrować maksymalnie do trzech europejskich krajów.