"Moim celem jest zostać legendą, sprinterem, którego nikt nigdy nie zapomni. Myślę, że już niewiele mi brakuje" - powiedział Bolt, który w piątek kończy 23 lata.
"W czym tkwi moja siła? Nie myślę o rekordach, zaszczytach, bo nie chcę wywierać na siebie presji. Wolę się cieszyć bieganiem. Mam w głowie plan i po strzale startera staram się go zrealizować. To wszystko" - podkreślił Jamajczyk.
Przed rokiem w igrzyskach olimpijskich w Pekinie trzykrotnie stanął na najwyższym stopniu podium, poprawiając rekordy świata na dwóch najkrótszych dystansach. W Berlinie jest bliski powtórzenia tego osiągnięcia - brakuje tylko złota w sztafecie 4x100 m.
Jego zwycięstw wszyscy oczekiwali, ale poprawienia rekordów świata aż o 0,11 zarówno na 100, jak i 200 m trudno było się spodziewać.
"Uważam, że nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba tylko ciężko trenować. I daję z siebie wszystko, a na zawodach tylko zbieram owoce tej pracy" - dodał, ostro odrzucając spekulacje, że bez niedozwolonego wspomagania osiągnięcie podobnych wyników nie byłoby możliwe.
"Nie obrażam się za to. Co więcej, w ogóle się tym nie przejmuję. Wiem, że to element współczesnego sportu, ale ja nie mam się czego obawiać" - podkreślił najszybszy człowiek świata.
Jamajka to była brytyjska kolonia, a głową państwa pozostaje królowa Elżbieta II. Jak zareagowałby na tytuł szlachecki? "Byłoby cudownie. Sir Usain Bolt. Jak to ładnie brzmi..." - zakończyła największa gwiazda lekkiej atletyki.