Rosja zmaga się nie tylko z sankcjami gospodarczymi i politycznymi. Wielkie kłopoty przeżywa też tamtejszy sport. Afera dopingowa zatacza coraz szersze kręgi. Śledztwo wszczęte na wniosek samego Władimira Putina niewiele daje, bo z Rosji w świat płyną kolejne niepokojące informacje dotyczące wątpliwej uczciwości niektórych rosyjskich sportowców.
Szarapowa na dopingu
W poniedziałek jak grom z jasnego nieba spadła wiadomość o dopingowej wpadce Marii Szarapowej. 28-letnia tenisistka przyznała na konferencji prasowej w Los Angeles, że miała pozytywny wynik testu antydopingowego, który przeprowadzono podczas tegorocznego Australian Open. Jak wyjaśniła, chodziło o substancję pod nazwą meldonium.
- Kilka dni temu dostałam list od Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF), w którym poinformowano mnie, że miałam pozytywny wynik testu antydopingowego. Od 10 lat przyjmuję lek o nazwie meldonium, który wcześniej nie znajdował się na liście zabronionych substancji, ale wpisano go na nią 1 stycznia 2016 roku - powiedziała na początku.
Jak tłumaczyła, pod koniec ubiegłego roku dostała od ITF informację o zmianach w przepisach na 2016 rok, ale ją zignorowała. Tłumaczyła, że lek przyjmowała od 2006 roku. Jak wyjaśniała, często było jej wówczas niedobrze, a w jej organizmie brakowało magnezu.
- Popełniłam ogromny błąd. Zawiodłam swoich kibiców i sport, który uprawiam od czwartego roku życia, i który tak bardzo kocham. Biorę za to pełną odpowiedzialność - podkreśliła.
Rosjanka zapewniła, że nie chce w ten sposób zakończyć kariery i wróci na kort, jeśli będzie miała taką możliwość.
Kamyczek do ogródka
Wszystko zaczęło się w listopadzie od wyemitowania przez niemiecką telewizję repostażu na temat dopingu i tuszowania tego procederu przez rosyjskich działaczy. Rosjanie walczą z czasem, aby zdążyć wprowadzić wymagane reformy i umożliwić sportowcom start w sierpniowych igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Jednak skandal z Marią Szarapową znacznie tę sytuację komplikuje.
Stacja ARD wyemitowała kolejny materiał, w którym mowa jest o tym, że pomimo zawieszenia Rosji w prawach członkowskich Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF), proceder dopingowy nie został opanowany. Zawieszeni szkoleniowcy wciąż pracują ze sportowcami, a wielu innych podaje im zabronione substancje.
- W czasie, kiedy wiara w dyscyplinę jest krucha, te kłopotliwe doniesienia na pewno nie przyczynią się do wzrostu tak bardzo potrzebnego "czystym" lekkoatletom zaufania do rosyjskiego systemu walki z dopingiem - napisał w oświadczeniu szef WADA Craig Reedie.
Rosyjski minister sportu Witalij Mutko zaprzeczył. - Fakty (przedstawione w materiale ARD) zostały znów wyjęte z kontekstu. To próba wprowadzenia opinii publicznej w błąd. Jesteśmy dużym krajem, który ma 83 regiony. Możliwe, że zawieszony trener gdzieś pracuje, ale na pewno nie z kadrą narodową ani na żadnych oficjalnych zawodach - zapewnił.
Epidemia dopingu
Sprawie pikanterii dodaje fakt, że afera nie ogranicza się do lekkoatletyki czy nawet tenisa. W poniedziałek o swojej dopingowej wpadce poinformowała też była mistrzyni Europy w tańcach na lodzie Jekaterina Bobrowa, która oświadczyła agencji R-Sport, że miała pozytywny wynik kontroli antydopingowej i w związku z tym nie wystąpi ze swoim partnerem Dmitrijem Sołowiewem w mistrzostwach świata w Bostonie.
Test został wykonany w styczniu po mistrzostwach Europy w Bratysławie, w których rosyjscy łyżwiarze wywalczyli brązowy medal. W organizmie zawodniczki również wykryto meldonium.
Bobrowa i Sołowiew wywalczyli w 2014 roku złoty medal olimpijski w Soczi w rywalizacji drużynowej, a rok wcześniej w Zagrzebiu zostali mistrzami Europy.