W brazylijskich igrzyskach pływak z Baltimore odbierał już złoty medal w niedzielę, po zwycięstwie w sztafecie 4x100 m st. dowolnym.
Amerykanin przyznał, że szczególne znaczenie ma dla niego krążek zdobyty na 200 m st. motylkowym, ponieważ to właśnie od tej konkurencji rozpoczęła się jego olimpijska kariera. W 2000 roku w Sydney zajął piąte miejsce. Cztery i osiem lat później był najlepszy, ale w 2012 roku w Londynie przegrał o 0,05 s z reprezentantem RPA Chadem Le Closem. Phelps miał po tej imprezie zakończyć karierę, ale później się rozmyślił, m.in. aby powetować sobie to niepowodzenie.
"Zadanie wykonane. Naprawdę chciałem odzyskać ten medal. Ta konkurencja jest dla mnie najważniejsza, a wystartowałem w niej po raz ostatni. Dziwna jest ta myśl, że to już koniec... Nikomu nic nie mówiłem, ale nie było szansy, żebym to przegrał. Znowu zobaczyłem na tablicy z wynikami jedynkę koło swojego nazwiska, i to właśnie na 200 m +delfinem+. Nie mógłbym sobie tego lepiej wymyślić" - przyznał 31 Phelps.
Amerykanin do historii przeszedł zdobywając osiem złotych medali podczas igrzysk w Pekinie, osiem lat temu. Cztery lata wcześniej w Atenach sześciokrotnie stał na najwyższym stopniu podium, a w 2012 roku w Londynie czterokrotnie.
We wtorek uzyskał czas 1.53,36, a srebrny medalista Japończyk Masato Sakai był zaledwie o 0,04 s wolniejszy. Zawody obserwowali m.in. koszykarze USA.
W Rio Phelps wystartuje na pewno jeszcze w dwóch konkurencjach indywidualnych. W programie pozostała także jedna sztafeta.
Phelps jest najbardziej utytułowanym olimpijczykiem w historii. Łącznie w dorobku ma 25 krążków, w tym po dwa srebrne i brązowe.