Pierwsze testy zostały przeprowadzone w niedzielę wieczorem. W niemieckim teamie Bora-hansgrohe już mają nawet wyniki i mogą odetchnąć z ulgą, bo wszyscy są zdrowi.

Jeśli jednak w jakiejś ekipie będzie dwóch zakażonych - cała drużyna zostaje wycofana z dalszej rywalizacji. Przepisy w tej sprawie są surowe, ale i sytuacja we Francji związana z pandemią jest coraz gorsza. Niedawno zanotowano kolejny rekord zachorowań - ponad 9000 w ciągu jednej doby.

Reklama

Szef teamu Bora-hansgrohe Ralph Denk jest jednak spokojny i uważa, że Tour de France nie grozi żaden chaos. "Nie wierzę, by ktokolwiek się zaraził. Nie mamy przecież z nikim z zewnątrz kontaktu" - powiedział.

Dodatkowo przestrzegane są bardzo rygorystyczne zasady sanitarne i higieniczne. Wszyscy chodzą w maseczkach - w busach, hotelach i w trakcie dekoracji.

Organizatorzy Tour de France mają własne laboratoria, by otrzymywać szybko wyniki. Na nie trzeba czekać ok. 24 godzin.

"Wierzę, że każdy z nas jest odpowiedzialny i wie o jaką stawkę toczy się gra. Dlatego jestem przekonany, że wyścig będzie trwał trzy tygodnie" - powiedział Tony Martin, czterokrotny mistrz świata w jeździe indywidualnej na czas.

Kolarze mają za sobą dziewięć etapów. Przenieśli się już z Riwiery w Pireneje. Zazwyczaj dzień przerwy oznaczał dla zawodników spotkania z rodziną, wspólne kolacje, odpoczynek. Teraz wygląda to inaczej. 166 kolarzy nie ma prawa do kontaktu z osobami z zewnątrz. To dotyczy także wszystkich członków ekip.

Po dziewięciu etapach liderem jest Słoweniec Primoz Roglic (Jumbo-Visma). Wyścig ma się zakończyć 20 września.